Za tydzień, 22 stycznia 2019 Amerykańska Akademia Filmowa ogłosi nominacje do nagrody Oscar 2019. Czego możemy się spodziewać, co powoli staje się pewnikiem, a co będzie dla nas niespodzianką?
Chciałem się z Wami podzielić moimi przypuszczeniami na ten temat. Od wielu lat, na początku każdego roku, z wielką ciekawością obserwuję, które z filmowych produkcji otrzymują nominacje, a potem nagrody. Śledzę z uwagą także przygotowania i kształt samej gali.
Do ostatecznego rozwiązania mamy jeszcze trochę czasu, bo ceremonia 91th Academy Awards odbędzie się 24 lutego 2019 oczywiście w Los Angeles w Dolby Theatre. Wtedy wszystko stanie się jasne, ale dziś na tydzień przed ogłoszeniem nominacji, mogę się zabawić w przewidywania, żeby w przyszły wtorek sprawdzić na ile mój gust i obserwacja rynku filmowego idą we właściwym kierunku.
Na pewno dużą wskazówką w moich przewidywaniach są już przyznane nagrody takie jak Złote Globy czy Critics Choice. Ważne są również nominacje do nagród poszczególnych gildii czy nagród BAFTA. Dołóżmy do tego moje własne przeczucia, które pojawiły się po obejrzeniu niektórych filmów, o których mówi się i pisze, że to one powalczą w tym roku o złotą statuetkę rycerza stojącego na rolce taśmy filmowej.
Swoją drogą interesuje mnie, czy Akademia podejmie decyzję o zmianie wyglądu samej nagrody, bo w dzisiejszych czasach, kiedy dystrybucja filmów wykorzystuje internet, szpula taśmy filmowej to już trochę anachronizm. Zacznijmy od tego, że w tym roku filmy, które powinny dostąpić zaszczytu nominacji do nagrody Oscara 2019, możemy podzielić na kilka najważniejszych grup. Są to filmy muzyczne, filmy pokazujące nam sprawowanie władzy i wpływy różnych czynników na widzenie świata oraz filmy pokazujące nam proste życie i problemy zwykłych ludzi.
Jeśli chodzi o tę ostatnią grupę filmów to zastanawiałem się, czy kino tak jak muzyka, nie zatoczyło wielkiego kręgu i nie znalazło się w takim samym miejscu, co na początku lat osiemdziesiątych, kiedy Akademia nagradzała „Zwykłych ludzi” Roberta Redforda, czy „Moskwa nie wierzy łzom” Vladimira Menshova.
Oscary 2019 filmy muzyczne
Oczywiście będą też filmy, których scenariusze oparte zostały na autentycznych zdarzeniach. Ale taką sytuację mamy już od kilku lat i potwierdza to tylko tezę, że życie pisze najlepsze scenariusze.
Zacznijmy od filmów, które nie budzą mojego najwyższego entuzjazmu. Chodzi mi o tegoroczne głośne filmy muzyczne, czyli „A Star Is Born” Bradleya Coopera i „Bohemian Rhapsody” Bryana Singera.
Filmy niezłe, ale moim zdaniem ze straconą szansą na filmy wybitne. Być może moje 25 letnie doświadczenie pracy w branży muzycznej podpowiada mi, że jeden i drugi film pokazują problemy gwiazd zbyt powierzchownie, nie stawiając zasadniczych pytań o mechanizmy działające w tym biznesie. Nie mniej jednak będą to obrazy, które Akademia nagrodzi kilkoma nominacjami.
Debiut reżyserski Bradleya Coopera otrzyma nominację w kategoriach najważniejszych – najlepszy film, najlepszy reżyser, muzyka, najlepszy aktor pierwszoplanowy (Bradley Cooper) i najlepsza aktorka pierwszoplanowa (Lady Gaga). Ale już dziś mogę napisać z 99,9% pewnością, że jedną nagrodę dostanie na pewno, w kategorii najlepsza piosenka „The Shallow” w wykonaniu głównych aktorów.
Wracając do biografii grupy Queen, a nie Freddiego Mercury’ego, co podkreślają producenci (sprawdźcie dokładnie nazwiska ☺), to chyba dwie nominacje są pewne – najlepszy film i Rami Malek za pierwszoplanową rolę męską. Przeczytałem kiedyś, że pierwszym wyborem na reżysera tego filmu był Sacha Baron Cohen, który miał także zagrać wokalistę grupy Queen, ale zrezygnował z udziału w projekcie, z powodu różnic twórczych z członkami zespołu. To ponoć Brian May (jeden z producentów) sprzeciwiał się pomysłowi, aby film był jedynie biografią Freddiego Mercury’ego. W sumie szkoda, bo skupienie się tylko na tej postaci mogło dać dużo lepszy efekt, a tak „Bohemian Rhapsody” nigdy nie zajmie należnego mu miejsca obok wspaniałych filmów, opowiadających o życiu muzyków, takich jak „The Doors” Oliviera Stone’a czy „Ray” Taylora Hackforda.
Oscary 2019 filmy pokazujące mechanizmy sprawowania władzy
Kolejna grupa filmów to filmy pokazujące nam mechanizmy sprawowania władzy, manipulacji, lobbingu, ale także pokazujące nam jak wielki wpływ mają ludzie, media i inne czynniki na nasze widzenie świata. O tym jak potrafimy się nastawić, pod wpływem tych przyczyn i okoliczności, do widzenia różnych problemów.
Chyba najwyraźniej widać to w procesach i sposobach sprawowania rządów. Nie będę krył, że kilka dni temu oczarowała mnie „Faworyta”. Bardzo kibicuję dziełu Yorgosa Lanthimosa i liczę, że zostanie obsypany nominacjami oscarowymi. Należą się temu filmowi nominacje za najlepszy film, scenariusz, zdjęcia, reżyserię, pierwszoplanową rolę kobiecą (Olivia Coleman) i drugoplanowe role kobiece (Emma Stone i Rachel Weisz).
Dla mnie osobistym odkryciem tego filmu jest Rachel Weisz, która przestała być w końcu przezroczysta i bardzo bym chciał aby to ona zdobyła nagrodę 24 lutego. Moje obserwacje doprowadzają mnie jednak do wniosku, że chyba nie da rady Reginie King, która powinna zdobyć Oscara za film „If Beale Street Could Talk”. Niestety filmu nie widziałem, więc nie wiem, czy z tą opinią mogę się zgodzić, ale do takich wniosków doszedłem przeglądając rankingi i już przyznane nagrody.
Oscary 2019 filmy na faktach
Film „Vice” Adama McKaya przenosi nas już do kategorii filmów opartych na faktach, ale dla mnie on bardziej mówi o problemach poruszanych w „Faworycie”, niż tylko reportersko pokazuje nam co zdarzyło się kiedyś. Niewątpliwie McKay pokazuję nam swoją reżyserską sprawność z jaką na ekranie pokazuje nam problemy dzisiejszego świata. Po genialnym „Big Short” w którym dowiedzieliśmy się o mechanizmach kryzysu światowego w 2008 roku, dziś w kinach oglądamy historię Dicka Cheneya, wydawałoby się polityko trochę bezbarwnego, ale jednak jak bardzo wpływowego.
Wielką zaletą tego filmu są na pewno świetne kreacje aktorskie, które moim zdaniem zostaną docenione przez Akademię. Christian Bale za pierwszoplanową rolę męską, Sam Rockwell za drugoplanową rolę męską i Amy Adams za drugoplanową rolę kobiecą, ale oprócz tego film powinien otrzymać nominację za reżyserię i jako najlepszy film.
Skoro przeszliśmy do filmów opartych na prawdziwych wydarzeniach, to od razu zajmę się „Green Book” Petera Farrelly’ego. Reżysera poznaliśmy w momencie, kiedy razem z bratem Bobby’m tworzył nie za mądre komedie. Tym razem spod jego rąk wyszło fantastyczne dzieło. Opowieść o wybitnym muzyku jazzowym, który zatrudnia jako swojego szofera byłego bramkarza z nowojorskiego klubu nocnego i wspólnie wyruszają w trasę koncertową, jest obrazem, który świetnie się ogląda.
Wyprawa na głębokie południe USA, daje początek niewiarygodnej przyjaźni, co oczywiście jest pretekstem, żeby z ogromnym humorem opowiedzieć o docieraniu się różnych charakterów, jak i również nie zapominać o rzeczach ważnych dla każdego człowieka, a które w tamtych czasach nie były proste na południu Stanów Zjednoczonych. Poza tym jak to powiedział mój przyjaciel Bisior, filmy drogi zawsze są fajne.
Sądzę, że „Green Book” zdobędzie nominacje w najważniejszych kategoriach – najlepszy film, najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz, najlepszy aktor pierwszoplanowy (Viggo Mortensen) i najlepszy aktor drugoplanowy (Mahershala Ali). Wróble ćwierkają, ze Pan Ali zdobędzie w tej kategorii swojego drugiego Oscara, ale o tym dowiemy się za półtora miesiąca.
„Pierwszy człowiek” Damiena Chazelle to był w połowie roku 2018 murowany faworyt do nominacji oscarowych, ale koniec roku przyniósł tak wiele znakomitych produkcji, że dziś nie do końca pamiętamy film opowiadający o życiu Neila Armstronga. Jednak jest to pozycja wartościowa i powinna znaleźć się na liście nominowanych chociażby w kategorii najlepsza drugoplanowa rola kobieca (Claire Foy), najlepsza pierwszoplanowa rola męska (Ryan Gosling) i oczywiście najlepszy film.
Oscary 2019 nominacje role pierwszoplanowe
Jeżeli zerkniecie powyżej to okazuje się, ze obsadziłem już niektóre aktorskie nominacje – najlepszy aktor pierwszoplanowy (Rami Malek, Viggo Mortensen, Christian Bale, Bradley Cooper i Ryan Goslin) oraz najlepsza aktorka drugoplanowa (Amy Adams, Emma Stone, Regina King, Rachel Weisz i Claire Foy). I to są moje typy, ale musimy pamiętać o kreacjach np. Willema Dafoe w „At Eternity’s Gate”, Lucasa Hedgesa w „Boy Erased”, czy Johna Davida Washingtona w „BlacKkKlansman”.
W kategorii pierwszoplanowa rola kobieca jest wskazywana przez wielu fachowców tryumfatorka tegorocznych Oscarów – Glenn Close za film „The Wife”. Jestem bardzo ciekaw czy uda się jej wygrać z Olivią Coleman albo jak wielu obstawia z Lady Gagą. Myślę, ze w tej kategorii zobaczymy nominowane Emily Blunt za „Mary Poppins Returns” i Melissę McCarthy „Can You Ever Forgive Me?”. A może Joanna Kulig za „Zimną wojnę”? Ale do tego zaraz dojdziemy.
Oscary 2019 nominacje role drugoplanowe
Jeśli chodzi o kategorię drugoplanowej roli męskiej, to muszę zawierzyć swojemu instynktowi. Oprócz Mahershala Ali i Sama Rocwella nominowani powinni być – Adam Driver za „BlacKkKlansman”, Timothee Chalamet za „Beautiful Boy” i Richard E. Grant za „Can You Ever Forgive Me?”
Kategoria najlepszy film, to sześć wymienionych już powyżej obrazów powinny uzupełnić filmy – nie wiem jak to napisać, żeby nikogo nie obrazić – a niech będzie twórców afro-amerykańskich. Chodzi oczywiście o „BlacKkKlansman” Spike Lee, „Black Panther” Ryana Cooglera jak i również „If Beale Street Could Talk” Barrego Jenkinsa, twórcy „Moonlight”, który to film dwa lata temu „zaskoczył” wszystkich spektakularnie wygrywając w najważniejszej kategorii z „La La Land”.
Oscary 2019 Roma czy Zimna wojna
Czas zająć się kategorią być może dla nas najważniejszą w tym roku. Chodzi oczywiście o najlepszy film nieanglojęzyczny. I tu skupię się tylko na dwóch tytułach, filmach mówiących o zwykłych ludziach (ostatnia moja podkategoria) – „Roma” Alfonso Cuarona i „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego. Jestem pewien, że oba filmy za tydzień cieszyć się będą nominacjami do Oscara 2019, ale czy tylko?
Wielu znawców tematu twierdzi, ze nie. Plotki podpowiadają nam, że nie tylko. Być może Alfonso Cuaron dostanie także nominację za reżyserię, scenariusz i zdjęcia, być może nawet zdobędzie Oscary we wszystkich tych kategoriach. Wiem też, że Cuaron jest bardziej rozpoznawalny, ma lepszy lobbing, a jego film większą reklamę i lepszą prasę.
Nie jestem entuzjastą tego filmu, choć doceniam wszystkie jego walory i przez tydzień po jego obejrzeniu, nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Jestem natomiast wielkim fanem „Zimnej wojny” i dlatego jej będę bardzo kibicował. Tak obudziła się we mnie dusza prawdziwego polaka i popuściłem wodze fantazji. Tak chciałbym, aby nasz film nominowany był też w kilku kategoriach, bo czuję, że mu się to należy.
Oprócz kategorii nieanglojęzycznego filmu należałoby nominować Pawła Pawlikowskiego za reżyserię i scenariusz, Łukasza Żala za zdjęcia i Joannę Kulig za pierwszoplanową rolę żeńską. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że amerykanom bardzo źle idzie nominowanie tzw. „nieswoich” i nie po to mają swoje własne gildie, żeby nominować twórców z dalekiego kraju.
Czasami jednak zdarzają się miłe niespodzianki i zwycięża uniwersalny język filmu zamiast polityki. Niestety w wypadku Oscarów mam 1% przeczucia i 99% nadziei. Po tym jak już zaczęły się zakulisowe walki o tę nagrodę, chociażby oskarżenia Nicka Vallelonga współtwórcy scenariusza i syna głównego bohatera filmu „Green Book” czy Kevina Harta mającego prowadzić galę, przez co z niej zrezygnował, to widać jak bezwzględna i krwiożercza jest amerykańska „fabryka snów”.
Znamy też opowieści jak to producenci, reżyserzy czy aktorzy wynajmują specjalne firmy marketingowe i PR, żeby zwiększyć szanse swoje i swoich produkcji, ale także po to aby oczernić swoją konkurencję.
Pamiętajmy jednak, że niespodzianki się zdarzają. Liczę na to z całego filmowego serca. Liczę, że w roku, w którym po raz pierwszy od 30 lat na gali nie będzie oficjalnego hosta, taka niespodzianka, albo niespodzianki przytrafią się „Zimnej wojnie” i jej twórcom. Czego sobie i Wam wszystkim życzę.