Wiedźmin III: Dziki Gon – Subiektywna recenzja nerda (lvl100)

Biały Wilk, Rzeźnik z Blaviken, Ravix z Czteroroga, czy po prostu Geralt z Rivii… Słowa gieroj, chwat, junas, farys, i wiele, wiele innych zapomnianych wyrazów setnie definiują tego nieszablonowego, jedynego w swoim rodzaju bohatera. Nic bardziej mylnego, ponieważ świat nie potrzebuje bohatera. Świat potrzebuje Wiedźmina… Drogi Czytelniku, to od Ciebie zależy czy podejmiesz słuszną decyzję zapoznając się z tym artykułem – tylko od Ciebie. Oczywiście czymże ona jest, przy moralnych zmaganiach w komputerowym dziele sztuki Wiedźminie  III.

Wiedźmin III: Dziki Gon

NA WSTĘPIE

Drogi Czytelniku, Drogi Widzu, Drogi Słuchaczu... jednym słowem Drogi Graczu Wiedźmina III: Dziki Gon. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie bez powodu wymieniłem trzy czynności, które łączą adherentów Kulturalnej Planety. Znalazłeś się tutaj, ponieważ kochasz książki lub muzyka jest Twoja pasją. Interesują Cię najnowsze nowinki ze świata gier komputerowych, stanowiące wisienkę na torcie kulturalnych doznań doświadczanych na naszej stronie. W dniu dzisiejszym tą wisienką będzie moja subiektywna recenzja gry polskiego studia CD Projekt REDWIEDŹMIN III: DZIKI GON.

NA WSTĘPIE vol.2

Premiera gry miała miejsce 19 maja 2015 roku. Wiedźmin III jest grą z gatunku cRPG (computer Roll Playing Game). Główną ideą tego typu programów komputerowych jest stworzenie jak największej więzi pomiędzy graczem, a bohaterem. Chodzi o pewne zjawisko komensalizmu z naszym cyfrowym alter ego, dlatego mamy możliwość kreowania własnej postaci poprzez wybór pancerza, uzbrojenia, rozwój umiejętności, czy tak jak w przypadku Wiedźmina, ponoszenia konsekwencji dokonanych wyborów, tych mniejszych jak i większych. Oczywiście świat z którym mamy do czynienia jest ogromnym „sandboxem”, przepełnionym niezliczoną liczbą lokacji skrywających historie związane z danym miejscem, wysoko levelowymi przeciwnikami czy też zwykłym „lootem”.

W tej ogromnej krainie spędziłem łącznie ponad 400 godzin, w tym w Nowej Grze Plus, która po zakończeniu historii umożliwiła mi ponowne rozpoczęcie przygody postacią z poprzedniej rozgrywki. Co to dokładnie oznacza? Rozpocząłem fabułę na poziomie czterdziestym, posiadając świetne miecze, arcymistrzowski pancerz niedźwiedzia i całkiem pokaźny zestaw umiejętności, który jak się okazało był w tym wszystkim najważniejszy, ponieważ dosłownie po chwili w pewnej skrzyni znalazłem szmacianą koszule, która była „lepsza” od mojego ARCYMISTRZOWSKIEGO pancerza. Było mi smutno… Nie na długo, bo przypomniałem sobie, że ten ogromny świat jeszcze raz stoi przede mną otworem, tylko tym razem zbadam go dokładniej, skrupulatniej i odkryje wszystkie jego tajemnice…

GRA KOMPUTEROWA WIEDŹMIN – JAK UDANA KOBIETA, WSPANIAŁA PARTNERKA

Stało się… kiedy w 2007 roku, zbliżyłem się do Wiedźmina I, poznałem świat w którym każdy kapłan wyglądał tak samo, krainę zamieszkiwał jeden gatunek psów, a nazwa „Salamandra” przestała kojarzyć się z płazem. Zrozumiałem, że poznałem opowieść, która na zawsze odmieni moje życie. To było dekadę temu. Na kolejną grę wschodzącego studia CD Projekt RED musieliśmy czekać do maja 2011 roku. To właśnie wtedy miała miejsce premiera Wiedźmina II: Zabójcy Królów. Pamiętam te ciarki na plecach towarzyszące włączeniu programu. Śpiew kobiety, klimatyczne wprowadzenie do dalszej historii o Wiedźminie – Geralcie z Rivii i tajemniczy bieg w ucieczce przed nieznanym… Warto dodać, iż motyw owego pościgu pojawił się już w pierwszej części z 2007 roku. Pościgu, który dziś z całkowitą świadomością mógłbym nazwać Dzikim Gonem

W tym momencie, aż prosi się o żart. O wilku mowa! Trzecia odsłona przygód Białego Wilka była i nadal jest swego rodzaju przełomem w branży gier komputerowych. CDPRED zaoferowało graczom produkt, obok którego nie potrafił przejść obojętnie cały świat. Historię, którą nazywając „produktem”… grzeszę. Wiedźmin III jest spełnieniem mokrych snów miłośników cRPG. To czego doświadczyłem, nie przechodząc, a przeżywając to arcydzieło, było całkiem nowym doświadczeniem postrzegania wirtualnego świata pieszczącego moje gamingowe ego. Jeszcze przed premierą gry, oglądając cinematic trailer, w których Geralt po zabiciu paru ludzi maltretujących dziewczynę, zapytany przez jednego z konających „Co… co ty robisz?!„. Stanowczym, zdeterminowanym głosem odpowiedział „Zabijam potwory.„. Wtedy zrozumiałem, że gra będzie stawiać nas przed trudnymi wyborami moralnymi, podejmowane w niej decyzje nie będą czarno białe, a barwione szeroką paletą szarości.

Wiedźmin III: Dziki Gon jest dziełem sztuki, nie ulega to żadnej wątpliwości. Najoczywistszym i widocznym gołym okiem dowodem jest misja z dodatku Serca z Kamienia w której pod wpływem magii świat w grze staje się dosłownie namalowany. Oczywiście jest to błahy przykład dla osób krótkowzrocznych z mentalnością krowy ze wsi Biały Sad, ponieważ tak samo jak szkic, rysunek, obraz, etc. jest sztuką, w późniejszym etapie tworzenia grafiki komputerowej, modelu 3D, jedynie zyskuje on na wartości. W tym miejscu chciałbym powrócić do samego początku tego tekstu. Wiedźmiński świat oferuje nam każdy z tych aspektów, jest on świetną powieścią wypełnioną niesłychanie wielką liczbą ksiąg, ulotek, plakatów, chciałoby się rzec – dzieł kultury! Stąd motyw „czytelnika”. Ponadto cała historia sprawia wrażenie interaktywnego filmu, który możemy przeżywać w sposób indywidualny, bardziej nienarzucony przez twórców. Poza dłuuuuuuuugim, jednak nie prozaicznym wątkiem fabularnym, gracz jest zasypywany masą wciągających i nietuzinkowych zadań pobocznych, które , jak przystało na Wiedźmina, możemy odkryć na tablicach ogłoszeń czy zwyczajnie podróżując szlakiem. Dlatego Drogi Widzu… mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż jedną z tych przykrych rzeczy w naszym życiu jest brak soundtracku. Ścieżki dźwiękowej, która odpowiednio podkręci klimat naszych czynności, w momentach smutku, poruszy nas do łez, a gdy wszystko się skończy spowoduję łezkę wzruszenia… bo się skończyło. Tak właśnie jest z Wiedźminem III. Piękną, wzruszającą historię, doskonałą szatę graficzną, niesamowicie zbudowaną więź z bohaterami podkreślała wspaniale skomponowana muzyka, mój Drogi Słuchaczu.

TO JESZCZE DLC? CZY JUŻ KOLEJNA GRA?

Poza ponad dziesiątką małych DLC zmieniających wygląd postaci, dodających drobne misje czy samą Nową Grę Plus, CDPRED stworzyło dwa pełnoprawne, wciągające, w żadnym stopniu nie odstępujące od podstawki gry dodatki. Serca z Kamienia i Krew i Wino są certyfikatem szacunku studia wobec gracza i dowodem pasji w tworzeniu gier. To co otrzymaliśmy w dodatku Krew i Wino nie jest wyciętym wcześniej fragmentem gry, tak jak w przypadku paru ostatnich produkcji z zagranicy, tylko stworzoną kolejną niesamowicie barwną oraz charakterystyczną krainą Toussaint, która oferuje nam dodatkowe parędziesiąt godzin rozgrywki. Kraina krwią i winem płynąca ofiaruje nam nostalgiczną podróż w czasie do pierwszej odsłony przygód Białego Wilka. W dodatku możemy napotkać Barghesty, Archespory czy odnaleźć srebrny miecz Aerondight. Również wątek Zakonu Rycerzy Płonącej Róży wystąpił w jednym z dodatków. Serca z Kamienia było nieco mniejszym DLC. Przedstawiona w nim historia idealnie balansowała pomiędzy grozą, tragizmem losów postaci a lekkim dowcipem. Mogliśmy odczuć takie wrażenie jakby opowieść bazowała na legendzie o Panu Twardowskim. Dodatkowo dodatek przepełniony był polskimi akcentami, od ideologii sarmackiej po smaczki z powieści Henryka Sienkiewicza.

MOŻNA PISAĆ I PISAĆ…

Pierwszy raz grałem w tę grę na PC. Nie skończyłem jej. Za drugim razem doszedłem do połowy i niestety byłem zmuszony przeinstalować system. Choć robiłem to wielokrotnie, tym razem nie pomyślałem, aby skopiować swój zapis gry. Przepadło! Jednak jak to się mówi, a może jednak pisze… Do trzech razy sztuka! Tym razem nie komputer, a PS4. Dlaczego taka zmiana? Byłem chory i jako osoba cierpiąca katusze przeziębienia, pragnąłem leżeć w łóżku i grać. PlayStation wydaje się nieco lepszym rozwiązaniem w tym wypadku, nie ma co do tego wątpliwości, a jako że leczony katar trwa siedem dni, a nieleczony tydzień, miałem CZAS! O dziwo konieczność przechodzenia po raz trzeci początku gry, wcale nie była uciążliwa… miałem poczucie odkrywania nowych misji, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkałem. Pokusiłem się o podjęcie paru innych wyborów i przyznam, że byłem pod gargantuicznym wrażeniem. Do czego zmierzam… aby w pełni oddać się tej niesamowitej produkcji trzeba poświęcić jej sporo czasu (jak kobiecie xD). Tydzień grania od rana do nocy z przerwami na jedzenie i toaletę pozwolił mi się zakochać, niestety bez wzajemności, chociaż tak jak pisałem wcześniej, gra robiła mi dobrze. Poznałem wiele tajemnic, historii godnych uwagi, miejsc czy ciekawostek skrzętnie i nie na siłę umieszczonych przez twórców. Odkrywając świat Wiedźmina prawdziwy gracz ma ochotę się w nim zatopić. Pogasić światła, założyć słuchawki, odpalić sowicie nabitą fajkę (co było niejednokrotnie podkreślane przez żartownisiów z CDPRED) i dać się ponieść przygodzie, jakiej jeszcze nigdy nie zagwarantowała mi żadna gra komputerowa.

Gdybym w tym momencie napisał „musisz zagrać w tę grę” byłby to totalny truizm. Najprawdopodobniej mógłbyś pomyśleć, że mam Cię za idiotę, który nie umie czytać ze zrozumieniem. Oczywiście to jest bzdura. Sam fakt, że dotarłeś do tego momentu, co bardzo mnie cieszy, prawdopodobnie uświadomił Cię jak epicką grą, jak wspaniałym dziełem sztuki jest Wiedźmin III: Dziki Gon.

TO DOPIERO POCZĄTEK…

Ponieważ moje sumienie zabrania mi ograniczyć się do jednego, tak ogólnego artykułu o Wiedźminie. W najbliższym czasie będę pisać teksty ściśle powiązane z tą grą. Postaram podzielić się z Tobą moimi obserwacjami, wnioskami, zjawiskowymi miejscami, i tym podobnymi, które urzekły moje gamingowe serce. Dlatego, nie żegnamy się i do przeczytania wkrótce.

to BE continued