*Czytaj głosem Piotra Fronczewskiego* W odmętach Internetu odnalazłeś intrygującą witrynę. Tajemnicza siła sprawia, że pragniesz spojrzeć na górę strony. Twoim oczom ukazuje się napis „Kulturalna Planeta”. Koło minimalistycznego emblematu znajdującego się nieopodal ciała niebieskiego, unosi się przybysz z innego świata, pewnie pozostałość po poprzedniej cywilizacji. Zerkając niżej na tytuł artykułu, odkrywasz, że przymierzasz się do przeczytania recenzji Torment: Tides of Numenera, kandydata na najlepszego RPG tego roku.
1. Przeczytaj całą recenzję. [inteligencja, umiejętność czytania]
2. Sprawdź Facebooka Kulturalnej Planety
3. Sprawdź Instagrama Kulturalnej Planety
4. Sprawdź Twittera Kulturalnej Planety
O klasycznych RPG w erze gier akcji z małymi elementami role-play…
W ostatnich latach, ku mojej uciesze, okazało się, że istnieje nisza dla klasycznych gier cRPG z izometrycznym widokiem. W 2014 roku gracze mogli cieszyć się Wasteland 2, stworzonym przez inXile Entertainment oraz Divinity: Original Sin Larian Studios. 2015 to rok Pillars of Eternity studia Obsidian Entertainment, którego zapowiedziany sequel zdobył już 4,4 miliona dolarów podczas zbiórki! W ostatnich dwunastu miesiącach Obsidian znów zaserwowało nam smakowitego erpega, Tyranny. A teraz inXile entertainment pragnie zaprezentować światu następcę Planescape: Torment w postaci Torment: Tides of Numenera. I jakie to jest dobre…
Torment Tides of Numenera – Rekord na Kickstarterze
W marcu 2013 roku na Kickstarterze rozpoczęła się zbiórka na znajomo brzmiącą produkcję Torment: Tides of Numenera. Gra została ufundowana w jedynie sześć godzin, co okazało się rekordem Kickstartera. 4 miliony dolarów na koncie i zapewnianie o powrocie do korzeni gatunku role-playing games – to miało być to! Oficjalnie nowy Torment miał wyjść w grudniu 2014 roku, lecz premiera następuje dopiero dzisiaj, a trudno było się na niego nie nakręcać. Wreszcie, dzięki wydawnictwu Techland, od kilku dni zgłębiałem świat Numenery i, choć nie wiem czy to nie za wcześnie na takie werdykty, to chyba mój kandydat na grę roku 2017.
Torment Tides of Numenera – Uniwersum Numenera, a nie Planescape
InXile Entertainment zdobyło prawa do nazwy Torment, jednak właściciel marki Planescape Wizards of the Coast nie zgodził się na oddanie praw do tego uniwersum. Twórcy musieli przenieść się do innego świata.
Wybrano uniwersum RPG Numenery, stworzone przez Monte Cooka, pracującego wcześniej przy Planescape. To była świetna decyzja.
Dziwny świat Numenery brzmi jak naturalna kontynuacja równie dziwnego świata Planescape. Nie zobaczymy tu elfów czy hobbitów. Zamiast tego po ulicach miast pałętają się humanoidalne stworki z innych wymiarów i wcześniejszych światów. No właśnie…
Świat Torment: Tides of Numenera to pierwszy aspekt, który spowodował, że siedziałem przed ekranem czasem z rozdziawioną buzią, a czasem z szerokim uśmiechem szczęścia i uczucia absolutnego wczucia się w grę.
Torment Tides of Numenera – Jestem Ostatnim Porzuconym
Jak w Planescape Torment mieliśmy Bezimiennego, tak tutaj gramy Ostatnim Porzuconym.
Rodzimy się spadając z nieba. Od pierwszych chwil aksamitny i arcyklimatyczny głos Piotra Fronczewskiego tuli nam uszy. Z każdą sekundą zbliżamy się do świata, stworzonego z popiołów wielu wcześniejszych cywilizacji. Ludzie nazywają go Dziewiątym Światem. Poprzedni mieszkańcy pozostawili po sobie ruiny, inne dziwności typu lewitujące różowe romby, śmiejące się dziecięcym głosem i artefakty, czyli tytułowe numenery. To relikty zmierzchłej przeszłości, zawierające w sobie kolebkę technologii dawnych cywilizacji. Zabawa numenerami to jeden głównych punktów programu.
Torment: Tides of Numenera to połączenie science fiction z intrygującym fantasy.
Na początku gry wybieramy klasę naszego herosa. Glewia, to znany z innych gier RPG rycerz, potrafiący świetnie posługiwać się bronią białą i pancerzami. Nano przywoła Wam skojarzenia związane z magiem, lecz postaci te posługują się zaawansowaną technologią, nieznaną innym ludziom. Szelma to zdrowe połączenie tych dwóch typów.
Ostatni Porzucony, podobnie jak Bezimienny, ma, w pewnym sensie, problemy z pamięcią. W świecie gry istnieje pewien najsilniejszy Nano, zwany Panem Wcieleń, który dzięki potężnej numenerze zdobył umiejętność tworzenia nowych powłok i umieszczania w nich swojej świadomości. Innymi słowy oszukał śmierć. Okazało się jednak, że kiedy Pan Wcieleń opuszczał każde z tych ciał, powstawała w nich nowa istota. Tych ludzi zaczęto zwać Porzuconymi.
Każdy z Porzuconych musi zmierzyć się z mroczną siłą Rozpaczy, która chce zniszczyć wszystkie dzieci Pana Wcieleń. Szybko po wylądowaniu na ziemi i rozpoczęciu przygody dowiadujemy się, że musimy znaleźć sposób na pokonanie Rozpaczy.
Do tego dochodzi jeszcze tyle informacji o tym świecie, które możemy usłyszeć on NPC-tów podczas rozgrywki, że głowa mała. Uniwersum Numenery zaczyna być coraz ciekawsze, gdy pozyskujemy o nim większą wiedzę.
Torment Tides of Numenera – Główna oś gameplayu – genialne rozmowy
Od zawsze śmiano się, że Planescape Torment to bardziej interaktywna książka niż gra. Sprawa ma się podobnie z Tides of Numenera. Przez jakiś czas miałem zagwozdkę, czy umieścić grę w kategorii Gramy czy Czytamy. Tekst dosłownie wylewa się z ekranu w niebotycznych ilościach.
Nawet nie wiesz, Drogi Czytelniku, jak gigantyczną jest to zaletą nowego Tormenta. Wszystko dlatego, że nie znalazłem jeszcze w świecie Numenery nudnej, bezbarwnej postaci. Każdy NPC ma dla nas na każdym kroku szalenie ciekawą historię do opowiedzenia. Intrygujące wydarzenia z uniwersum gry, takie jak Wieczna Bitwa i charyzmatyczne, pełne wyrazistości postaci sprawiają, że w ogóle nie czuć upływających godzin.
Drużyna Ostatniego Porzuconego to również niczego sobie gromadka. Bardzo ciekawie stworzono też między nimi interakcje. Moim ulubieńcem został Erritis, młody „rycerz”, którego imię równie dobrze mogłoby brzmieć „Narcyz”. Przypomina mi bardzo Jaskra z serii gier o Wiedźminie. Do dziewczynki Rhin, którą uratowałem z opresji, również czułem niesamowitą sympatię. Może na początku nie była najmocniejszym ogniwem naszej paczki, ale cieszę się, że zabrałem ją ze sobą na przygodę.
Jak widzisz, jedna z najlepszych rzeczy z oryginalnego Tormenta przetrwała też tutaj – drużyna się liczy.
W Torment: Tides of Numenera istnieje bardzo ciekawy system moralności. Nie ma tu prostego „to jest dobre, a to złe”. Ludzie z inXile Entertainment stworzyli coś dużo bardziej zaawansowanego.
Podczas rozmów, nasze wybory podsumowywane są przez tzw. Nurty. Istnieje pięć rodzajów Nurtów – Niebieski (rozsądek, wnikliwość, mądrość), Złoty (empatia, miłosierdzie, dobroczynność), czerwony (pasja, emocje, działanie), Srebrny (sława, władza, podziw) oraz Indygo (sprawiedliwość, słuszność, kompromis). Jak widzicie żaden z nich nie określa, czy coś jest w stu procentach dobre albo złe. Niektórzy NPC lepiej odbiorą Ostatniego Porzuconego, okrytego sławą i podziwem, a inni popatrzą na naszego bohatera z milszym nastawieniem, gdy wykaże się mądrością oraz rozsądkiem. Nic nie jest czarno białe.
Torment Tides of Numenera – Questy tworzone z pasją
Na wielką uwagę zasługują zadania dodatkowe, bo każde z nich zbudowane jest z największą troską developerów. Nie ma tu miejsca na zwykłe „przynieś, podaj, pozamiataj”. Wszystkie questy są ciekawe, a żeby je rozwiązać trzeba nieźle pogłówkować. Nawet nie wiesz, jak krzyknąłem ze szczęścia, gdy okazało się, że wreszcie odkryłem, jak przejść fragment misji, nad którym siedziałem ostatnie kilkadziesiąt minut. Niesamowita satysfakcja.
Oczywiście, dobre questy ściśle związane są ze wcześniej wspomnianymi postaciami, które nadają im „tego czegoś”.
Torment Tides of Numenera – Oklaski dla Techlandu za fantastyczny dubbing, czyli „Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę”
Polski dubbing z Piotrem Fronczewskim jako narratorem, Aleksandrą Szwed i Andrzejem Blumenfeldem na czele sprawia, że gra może przywołać nostalgię. Od zawsze dobry dubbing w grach RPG zwiększał immersję i klimat. Tutaj nie jest inaczej. Nawet nie mogę opisać, jak ucieszyłem się, gdy po rozpoczęciu gry, usłyszałem mistrza Fronczewskiego. Techland – czapki z głów!
Torment Tides of Numenera – Oprawa graficzna i muzyka
Bardzo podoba mi się kierunek graficzny, w jakim poszli developerzy Tides of Numenera. Dzięki niemu świat przypomina mi troszkę brud z serii Deponia połączony ze stylem znanym z Planescape Torment czy Wrót Baldura. Takie ostre, jakby ząbkowane tekstury.
Nie jest to najładniejsza gra na rynku, ale grafika idealnie wpisuje się klimat, który twórcy chcieli uzyskać.
Muzycznie jest też bardzo dobrze. Nie jest to coś, co wchodzi do głowy i nie może wyjść do końca dnia, ale ładnie uwypukla dziwność tego świata. Czasem brzmi troszkę, jak ścieżka dźwiękowa z The Book of Unwritten Tales.
Torment Tides of Numenera – Walka
Tak, zapomniałbym o walce! Podobno Torment: Tides of Numenera można przejść bez zabijania ani jednej osoby, wystarczy dobrze balansować dyplomatycznie podczas dialogów. Kilka razy znalazłem się w kryzysie, bo tak nazywane są tutaj potyczki i są one bardzo w porządku wykonane.
Kryzys wygląda jak połączenie mechanik walki Divinity: Original Sin z Pillars of Eternity. Z Grzechu Pierworodnego mamy tutaj turowość, a z Pillars of Eternity podobnie działające umiejętności bohaterów. Możemy otoczyć wroga naszymi postaciami, by otrzymała debuffa i stał się prostszy do pokonania. Poziom trudności walki jest naprawdę całkiem wysoki.
Na szczęście nawet, jeśli już znajdziemy się w konflikcie, to nie musimy specjalnie walczyć… a przynajmniej nie własnoręcznie. Istnieje opcja wykorzystania otoczenia (np. numener wbudowanych w lokację) do zadawania większych obrażeń albo załatwienie sprawy w jakiś bardzo wymyślny sposób. Chociażby podczas walki z robotami, można było się zakradać między nimi i dojść do panelów sterowania, by bez przemocy je wyłączyć. Ciekawe, prawda?
Torment Tides of Numenera – Podsumowanie
Mam nadzieję, że udało mi napisać się wszystko, co chciałem. Trudno mi pisać o czymś, co naprawdę przypadło mi do gustu, a to niewątpliwie stało się z Torment: Tides of Numenera. Jestem zachwycony poziomem tej produkcji, zakochany w dubbingu od Techlandu i mam nadzieję, Drogi Czytelniku, że dasz szansę temu tytułowi. Po prostu warto. Uważałem, że Pillars of Eternity było dostateczne, a pokuszę się o twierdzenie, że nowy Torment to, po ludzku, arcydzieło. Naprawdę dzięki, jeśli poświęciłeś swój czas i przeczytałeś całą moją recenzję.
Wielkie podziękowania należą się Techlandowi za dostarczenie egzemplarza do recenzji i postawieniu wisienki na torcie w postaci zjawiskowego dubbingu 😉
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony wydawnictwa Techland.
Kup grę na PC:
Kup grę na PS4:
Kup grę na XONE:
W wolnym czasie gra, czyta książki, ogląda filmy oraz seriale. Ma zdecydowanie za dużo wolnego czasu.