Recenzja Thor Gromowładny, tom 3 – Przeklęty

Poprzednimi dwoma tomami serii Thor Gromowładny byłem zachwycony. Była to świetna historia z pod pióra Jasona Aarona z ilustracjami niepowtarzalnego Esada T. Ribica. Czy trzeci album Przeklęty wciąż trzyma tak wysoki poziom?

Po kilku miesiącach od wydania Bożej Bomby z powrotem wracamy do serii Thor Gromowładny. Niedługo po udaremnieniu planów Bogobójcy trzej Thorzy powrócili do swoich czasów, jednak nie zapamiętali wspólnych przeżyć. Thor Avenger nie ma dużo czasu na odpoczynek. Więziony w Niflheim, Malekith Przeklęty – były władca mrocznych elfów – zostaje uwolniony przez swoich fanatyków. Szaleniec widząc jak jego lud zdążył zmięknąć przez ostatni czas, wyrusza w krucjatę, by wybić tych jemu niewiernych i przywrócić ich dawną siłę. By powstrzymać nagłą masakrę zostaje utworzona Liga Światów, na której czeje stoi Thor Odinson. W jej skład wchodzą: elf Sir Kolbus Miodnystrzał, krasnolud Krędobrody, olbrzym Oggy, troll Ud oraz mroczna elfka Lady Waziria.

Album rozpoczyna się obiecująco. Pierwszy zeszyt przedstawia krótkie, codzienne sytuacje z życia Thora w Midgardzie pięknie zilustrowane przez Nica Kleina. Możemy się przyjrzeć jak bardzo bohater jest zżyty ze światem ludzi. Pojawia się tu scena, kiedy bóg piorunów spotyka się z chorującą na raka Jane Foster. Jest to chyba najlepiej napisany fragment tego komiksu. Czytając zeszyt otwierający myślałem, że jest pełni on rolę wprowadzenia do historii a krótkie migawki Thora zostaną wkrótce rozwinięte. Jednak okazało się, że jest to oderwany od głównej fabuły one-shot. Nie ukrywam, że trochę się zawiodłem. Choć na pewno  jest to krótka historyjka pozwalająca lepiej poznać głównego bohatera serii, którą warto przeczytać. Również warto polecić oneshot zamykający album, którego autorem ilustracji jest Das Pastoras – Jaka szkoda, że cały komiks nie może tak wyglądać.

Później przechodzimy do tytułowej opowieści, która sprawia wrażenie jakby wcale nie była pisana przez Jasona Aarona. Tych wszystkich elementów, za które wychwalałem poprzednie dwa tomy zabrakło. Komiksy Bogobójca i Boża Bomba przedstawiały pomysłową i wciągającą historię, w przypadku Przeklętego jest zupełnie inaczej.

Poprzedni przeciwnik Thora – Gorr – był nieźle napisany. Motywacje antagonisty, by wymordować wszystkich bogów miały sens i nawet zostały podparte ciekawymi retrospekcjami z jego młodości. Malekith Przeklęty okazał się jednak kolejnym, schematycznym przeciwnikiem, którego należy powstrzymać. Cała fabuła komiksu sprowadza się do tego, że Thor wraz ze swoją drużyną tropi przeciwnika i co jakiś czas się z nim konfrontując. Można pomyśleć, że „hej, przecież to samo działo się w poprzednich tomach!”. Odpowiadając, tamten pościg śledziło się z większym przejęciem. Walka z Bogobójcą była niemałym wyzwaniem dla Odinsona i nie zawsze wychodził z tego bez szwanku. Czuć było grozę i niebezpieczeństwo ze strony Gorra. Tutaj historia ma trochę luźniejszy klimat, co akurat zostało dobrze podkreślone rysunkami Rona Garneya i Emanuela Lupacchino z kolorami Ive’a Loughridge’a.

Mógłbym jezcze przymnkąć oko na główny wątek, gdyby komiks wynagradzał to innymi aspektami. Niestety lektura zwyczajnie nuży. Bohaterowie, którzy towarzyszą Thorowi są niezwykle nieciekawi i nie zapadają w pamięci. W albumie Przeklęty był jeden dość brutalny moment, który wzbudził we mnie ciekawość za sprawą – w moim odczuciu – lekkiej kontrowersji w przypadku komiksów Marvela. Wszakże został on szybko i infantylnie odkręcony, co pozostawiło pewien niesmak. Zakończenie komiksu było całkiem dobre i nieoczywiste. Chociaż dużo traci, gdy spojrzymy w kontekście całej fabuły.

Strona graficzna komiksu stoi na wysokim poziomie. Aczkolwiek brakowało tu genialnego Esada T. Ribica, który potrafił stworzyć niepowtarzalny klimat oraz przenieść historię na zupełnie inne poziom. Cukierkowe ilustracje nie do końca pasują mi do tej serii. Z drugiej strony użycie surowego stylu Ribica nie wpasowałoby się w tę historię i wyglądałoby po prostu śmiesznie.

Thor Gromowładny, tom 3 – Przeklęty nie jest komiksem, którego lekturę bym polecił. Niestety te pięć zeszytów wyjątkowo mnie wymęczyło. Mam nadzieje, że było to tylko jednorazowe potknięcie Jasona Aarona a wraz z czwartym tomem wróci na właściwe tory. Pomimo wszytko zawsze warto dać szansę temu komiksowi i przekonać się na własnej skórze czy rzeczywiście jest taki kiepski. Poza tym jesli uzupełniliście poprzednie tomy, to raczej na nich nie poprzestaniecie a z tego co słyszałem, to w serii o Thorze wydarzy się jeszcze wiele dobrego 😉

Dziękujemy wydawnictu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji :)