ROCKETMAN czyli rzecz o Eltonie Johnie

ROCKETMAN czyli rzecz o Eltonie Johnie

Nie od dziś wiadomo, że barwne życiorysy gwiazd muzyki to świetne materiały na scenariusze filmowe. Przecież wielu z nas lubi filmy o muzykach.

Zwykle znajdujemy w nich porywającą muzykę, wydawałoby się kolorową historię życia z momentami wzlotów i upadków, a bohaterowie takich filmów to przeważnie interesujące postacie, które zaskakują nas osobowością, talentem, stylem życia czy w końcu swoim przekazem.

Dlatego biografie gwiazd są jakby gotowym scenariuszem na fascynujący i zajmujący film. Bo przecież każdy z nas chciałby zasmakować życia swojego idola, albo przynajmniej poznać je choć trochę od kulis. Jednak w wielu przypadkach, jeżeli nie we wszystkich, twórcy filmowi muszą zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Muszą spróbować się z legendą artysty, o którym chcą opowiedzieć w taki sposób, aby go nie mitologizować i przedstawić go nam jak osobę, która po obejrzeniu filmu stanie się dla widza jeszcze bardziej bliska.

Rocketman a inne biografie muzyków

W ostatnich 40 latach kino uraczyło nas wieloma historiami i te próby były bardziej lub mniej udane. Są obrazy, o których nie warto pisać, ale dla porządku trzeba przynajmniej je wymienić, bo wiele sobie po nich obiecywaliśmy.

Nie warto tracić czasu na filmy o takich legendach muzyki jak James Brown (Get On Up), Miles Davis (Miles Ahead), Tina Turner (What’s Love Got To Do With It), Edith Piaf (La mome – Niczego nie żałuję), czy bardzo popularnej pozycji ostatniego roku, czyli historii zespołu Queen (Bohemian Rhapsody).

Myślę, że jeśli ten film ominęłyby ingerencje w produkcję członków zespołu i szczerze opowiedziałby historię Freddiego Mercurego, skupiając się na jego przeżyciach i emocjach, a nie tylko odtwarzaniu każdego jego ruchu, gestu, grymasu, który i tak znamy z teledysków i zapisów koncertów, byłaby szansa na dzieło wybitne. Niestety tak się nie stało i dla mnie film potraktował tę historię jako reklamę kolejnej trasy koncertowej obecnego składu Queen oraz jako możliwość sprzedania kolejnej składanki piosenek zespołu opakowanych w soundtrack do filmu. 

Ale mamy też dzieła wybitne opowiadające historie takich gwiazd jak James Morrison (The Doors), Ray Charles (Ray), Bob Dylan (I’m Not There), Ian Curtis (Control), czy Johny Cash (Walk The Line). Co je wyróżnia, że do dziś je pamiętamy i czas poświęcony na ich oglądanie uważamy za dobrze spożytkowany?

Na pewno szczerość i kompleksowość podejścia do tematu. To że dowiadujemy się bardzo dużo o muzyku, o którym jest film. I chodzi tu o biograficzne szczegóły, ale także o to jakim w rzeczywistości człowiekiem był, z jakimi problemami musiał sobie poradzić lub z jakimi sobie nie poradził. I takie właśnie dzieło wybitne charakteryzuje to, że twórcy nie pomijają istotnych, choć niewygodnych faktów z życia postaci, o której opowiadają. No i oczywiście też bardzo ważne jest obsadzenie aktorów głównych ról, których fizyczne podobieństwo do postaci powinno iść w parze z nie lada talentem do ich naśladowania. Niejednokrotnie wybory takie padają na aktorów świetnie śpiewających tak jak np. Val Kilmer, który na ekranie sam wykonał wszystkie partie wokalne w filmie The Doors. 

Od 7 czerwca 2019 roku możemy w polskich kinach oglądać obraz Dextera Fletchera Rocketman. Jest to historia życia i kariery jednej z najbarwniejszych postaci show-businessu Sir Eltona Johna. Zastanówmy się, do której grupy filmów o muzykach możemy go zakwalifikować? 

ROCKETMAN czyli rzecz o Eltonie Johnie

Film ukazuje historię życia artysty od jego najmłodszych lat i rozpoczęcia nauki w Królewskiej Akademii Muzycznej, przez pierwsze występy z zespołami soulowymi, granie do kotleta, mozolne zdobywanie każdego szczebla kariery muzycznej, w której Eltonowi Johnowi towarzyszy wieloletni współpracownik, autor tekstów Bernie Taupin. Aż w końcu stajemy się świadkami sukcesu artysty i mogłoby się wydawać, że będziemy obserwować jego życie jak w bajce, ale przed oczami staje nam zupełnie inny obraz.

Mimo wielkiego blichtru, życia po królewsku, ogromnych pieniędzy, częstych imprez z wielką ilością dragów, alkoholu i wolnej miłości obserwujemy człowieka, który zmierza do autodestrukcji. Pustka, napady szału, toksyczny związek z managerem Johnem Reidem to wszystko musi prowadzić do upadku, ale też i do otrzeźwienia. Historia kończy się ok. 1983 roku, kiedy Elton John po odwyku wraca na scenę muzyczną z nowym hitem I’m Still Standing. 

Co jest największych walorem tego filmu? Chyba to, że twórcy nie cenzurują życiorysu Eltona Johna i próbują go szczerze opowiedzieć. Dlatego oprócz faktów ogólnie znanych możemy dowiedzieć się o kompleksach artysty wynikających z pochodzenia klasowego czy urody. Niczego nie pomijają, jest o wychodzeniu z nałogów, odnajdywaniu swojej tożsamości i godzeniu się z przeszłością. 

Kolejnym walorem jest jego warstwa wizualna i styl w jaki opowiedziana jest ta historia. Film zrobiony jest w formie musicalu, a sceny muzyczne i choreografia wyglądają trochę jak marzenia senne, a trochę jak magia, co sprawdza się znakomicie i w scenach z dzieciństwa głównego bohatera, i trakcie lewitacji nad sceną podczas koncertu i w trakcie narkotykowych balang nad basenem w posiadłości Sir Eltona Johna.

Taron Egerton jako Elton John (Rocketman)

To film bardzo barwny, na granicy kiczu, trochę jakby nieokiełznany, zupełnie jak jego bohater, przez co świetnie prezentujący się na kinowym ekranie. Nie należy też zapominać o muzyce, której taneczny potencjał przedstawia się w pełnej krasie. 

Taron Egerton Rocketman

W roli Eltona Johna występuje Taron Egerton. Nie jest to pierwsza współpraca aktora z reżyserem Dexterem Fletcherem. Trzy lata wcześniej spotkali się na planie filmu Eddie zwany Orłem, przedstawiającym, a jakże, biografię Eddiego Edwardsa – najgorszego w historii, ale chyba też najsympatyczniejszego skoczka narciarskiego. Taron zagrał w tym filmie także rolę tytułową.

W Rocketmanie Egerton stworzył kreację znakomitą i przekonującą, ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że świetnie do niej pasuje, kiedy na samym początku filmu wpada na spotkanie grupy terapeutycznej w koncertowym image Eltona Johna – fikuśnych okularach, rogach, brokatach i pióropuszach. Od razu akceptujemy go w tej roli, kiedy chwilkę potem okazuje miną i zachowaniem swoje niezadowolenie, ale z dumą przygotowuje listę swoich uzależnień.

Nie jest to prosta sprawa wiarygodnie przedstawić postać znaną z ekranów telewizorów czy koncertów, która swoją złożoną i ciekawą osobowością mogłaby obdarować kilka osób. Można bardzo łatwo wpaść w pułapkę zwykłego naśladownictwa, zdać się na charakteryzację i fizyczne podobieństwo, ale Taron Egerton szczerze i rzetelnie przedstawił nam Sir Eltona Johna.

Podsumowując krótko. Ja świetnie bawiłem się na tym filmie i z całą odpowiedzialnością zaliczyłbym go do kategorii filmów wybitnych i takich które nie tylko warto, ale nawet trzeba zobaczyć. I wierzę, że w przyszłym roku po ceremonii wręczenia nagród Akademii, na corocznym balu w posiadłości Sir Eltona, będzie mógł on sam świętować zdobycie Oscara przez Rocketmana.