Punisher MAX

Punisher Max, tom 1 – recenzja

Doceniany na całym świecie Punisher MAX już w Polsce! Czy warto zabrać się za tę serię?

Punisher MAX

Punisher jest dla mnie jednym z ciekawszych bohaterów w świecie Marvela. Tą postać od reszty herosów w uniwersum odróżniają dwie cechy. Po pierwsze, nie posiada żadnych supermocy. Na wojnie w Wietnamie spędził cztery lata, więc posiada doskonałe umiejętności wojskowe. Niesie to za sobą biegłe posługiwanie się wszystkimi rodzajami broni, a także umysł stworzony do idealnego planowania zarówno swoich ruchów, jak i ruchów przeciwnika.

Po drugie, zabija swoich wrogów. Ta druga cecha już nie czyni go tak naprawdę bohaterem, lecz antybohaterem. Kimś, kto stoi pomiędzy stroną herosów, a tych złych. Dlatego Punisher ze względu na swoje metody działania był również ścigany przez niektórych bohaterów w innych komiksach. Jeśli mam być szczery to Punishera uważałem za postać. choć ciekawą, to płytką w swoich motywacjach. Do czasu aż przeczytałem pierwszy tom serii Punisher Max.

Frank Castle AKA Punisher miał w swojej karierze w świecie komiksów wiele upadków, na szczęście w porę zjawił się Garth Ennis, który miał określony pomysł na postać którą chce przedstawić. Zacznijmy więc od scenariusza pierwszego tomu, za który odpowiada właśnie Ennis.

Punisher MAX

Od początku

Podoba mi się zgrabne podzielnie historii na dwie części – Od początkuMała Irlandia. Pierwsza jest po prostu pokazaniem origin story postaci, a także tego, co działo się po brutalnym morderstwie rodziny Franka w Central Parku. Cała pierwsza część nie jest zbytnio rozbudowana, lecz nie jest to wada tej historii. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza, że jest to jedynie wprowadzenie do Punishera autorstwa laureata trzech Eisnerów. To, że pierwsza część nie jest tak obszerna jak druga, nie oznacza, że nie wprowadza parę interesujących postaci. Poznajemy tam m.in. niegdyś jedynego wspólnika w robocie, a także przyjaciela Franka Castle’a. Na koniec wspomnę tylko, że cały komiks jest bardzo brutalny i nie pamiętam, żeby jakiekolwiek pokazanie śmierci rodziny Franka Castle’a tak mną wstrząsnęło. Zdecydowanie podoba mi się takie mroczne i nieoszczędzające nikogo przedstawienie świata w, którym funkcjonuje Punisher.

Mała Irlandia

Przejdźmy więc do drugiej części czyli Małej Irlandii. Nowa historia, nowi bohaterowie i nie do końca taki nowy Punisher. Ładne wprowadzenie do historii mocnym uderzeniem w postaci wybuchu bomby w knajpie w której przesiaduje Frank. Obserwujemy ciekawe z punktu widzenia scenariusza posunięcia bohatera, a także towarzyszących mu postaci. Tak naprawdę nie mam się do czego przyczepić, ponieważ historię przedstawioną przez Ennisa czytało mi się świetnie. Jedyne co mi może przeszkadzało to dosyć spłycone tak naprawdę wszystkie postacie poboczne. Wydają się być ciekawe, ale mało rozwinięte. Zwłaszcza mam tu na myśli przeciwników naszego antybohatera. Choć kiedy zobaczyłem maskę szefa mafii Irlandzkiej, przypominającą tę którą posiadał Red Skull, to aż mnie przeszedł miły dreszcz. To jest to jednak za mało, żeby ta postać naprawdę zapadła w mojej pamięci. Mam nadzieję, że w przyszłych tomach Ennis będzie bardziej skupiał się na rozbudowaniu postaci pobocznych. Skupiając się lecz na Punisherze, podczas czytania wydawało mi się, że Garth Ennis dokładnie wiedział, jak ma wyglądać jego historia i co chce nią przekazać. Choć sama postać nie różni się zbytnio od tego, co widzieliśmy w innych komiksach, to jest coś, na co Ennis stawia nacisk, co podoba mi się najbardziej i co zmieniło diametralnie moje podejście do tej postaci. Nazywam to Syndromem Batmana, ponieważ to, co zachodzi w postępowaniu Punishera najbardziej kojarzy mi się właśnie z postacią Mrocznego Rycerza. Punisher tak naprawdę nie zabija gangsterów z zemsty za brutalne i przypadkowe zabicie jego rodziny. Frank Castle od początku skazany jest na taki los. Kolejne wydarzenia w jego życiu tylko to przypieczętowują. Wojna w Wietnamie, śmierć najbliższych. Jedyne co może go uratować od stania się kolejnym socjopatą, kolejnym zepsutym elementem w społeczeństwie, jest skierowanie swojej żądzy zabijania na tylko tych, którzy najbardziej na to zasługują. Tak rozumiem to co chciał przekazać mi Garth Ennis o tej postaci i powiem szczerze, bardzo mi się to podoba.

Jeśli chodzi o Rysunki to zrobione są świetnie. Artystyczne z ciekawą gamą kolorów. Podoba mi się również przedstawienie Punishera jako dwumetrowego wielkiego w barach, mężczyzny. Dodaje to tej postaci jeszcze większej siły i brutalności. Lewis Larosa i Leandro Fernandez mają u mnie zdecydowanie bardzo dużego plusa za ilustracje, które na długo pozostaną. w mojej głowie.

Kończąc. Pierwszy tom serii uważam za bardzo udany. I pod względem scenariuszowym, ilustracji jak i przedstawienia w nowej, brutalnej formie postaci Punishera, a także dodanie jej jeszcze nowego i ciekawego znaczenia. Z niecierpliwością czekam na dalszą część historii od Gartha Ennisa.