Płacenie za niedoszlifowane gry na PC

Dishonored 2, Mafia III, Batman: Arkham Knight, Assassin’s Creed: Unity – co łączy wszystkie te produkcje? To, że na ich premierę gry były zupełnie niegrywalne.

Złotą zasadą każdego zdrowo myślącego gracza, której nie można łamać jest absolutny zakaz kupowania pre-orderów. Po raz pierwszy raz w życiu skusiłem się na przedpremierowe zamówienie – wypadło na Dishonored 2. Będąc święcie przekonany, że Bethesda nie mogłaby tego zepsuć… doigrałem się.

Po pierwszej części opowieści Arkane Studios miałem gigantyczne oczekiwania wobec „dwójki”. Jeszcze nie wiem, czy się one spełniły, bo dopiero po dwóch tygodniach mogę w miarę normalnie grać w Dishonored 2.

Mój komputer wyposażony w GTX 1070 Nvidii i procesor Intel Core I5-6500 na wysokich ustawieniach nie potrafił jednostajnie pokazywać mi produkcji w 60 klatkach na sekundę. Nie potrafię sobie wyobrazić, przez co przechodzili ludzie z gorszym sprzętem ode mnie.

Najgorsze jest chyba to, że grupa odpowiedzialna za przeportowanie Dishonored 2 na komputery osobiste, wymyśliła jakiś głupi system poruszania myszką. Wyglądało to tak, że im więcej nasza karta graficzna była w stanie tworzyć klatek, tym szybciej możemy poruszać kamerą. Oczywiście, gdy liczba FPSów spadała, to samo działo się z szybkością kursora. Czysta głupota, która tak bardzo przeszkadzała w odbiorze gry.

Po nowej aktualizacji jest trochę lepiej. Przynajmniej ja mogę już grać bez większych przeszkód.

Oczywiście Dishonored 2 to tylko jeden z wielu przykładów robionych „na odwal się” komputerowych wersji gier wideo. Niestety zdecydowanie coś w tej branży zepsuło się.

Czemu „PeCety” traktowane są gorzej niż konsole?

Wiele czynników składa się w słabo zoptymalizowane tytuły. Spróbuję napisać o tych najważniejszych.

Wyobraźcie sobie, że jesteście developerem, który chce stworzyć świetną grę. Po całej długiej i kosztownej produkcji macie już prawie gotowy tytuł. To dobrze, bo zbliżał się już narzucony przez wydawcę deadline. Czeka Was teraz największe wyzwanie – próba portu gry na PC. Jeśli chodzi o konsole, to są to tylko w tym momencie trzy konfiguracje  –PS4, PS4 Pro i Xbox One. Z PC-tami jest zupełnie inaczej. Każdy gracz ma inną kartę graficzną, procesor czy ilość pamięci RAM. O wiele trudniej w takim razie zoptymalizować produkcję tak, aby działała dobrze nie tylko na high-endowych komputerach osobistych. Wydawca nie daje Wam czasu na dopracowanie Waszego tytułu, bo zapłacił wielką sumę pieniędzy na reklamy, w których informował o dacie premiery. Taka gra wpada wtedy na półki sklepowe i dopiero po wielu łatkach staje się zdatna do zabawy.

Pomijając Dishonored 2, chyba najgłośniej było w internecie o problemach wersji PC Batman: Arkham Knight. Później okazało się, że to nie RockSteady odpowiedzialne było za przeniesienie ostatniej przygody Człowieka Nietoperza z konsol na komputery, a zupełnie inne studio. Przez okropny start Batmana, wiele osób nie miało okazji zagrać w, moim zdaniem, najlepiej wykonaną częścią z serii.

W takim razie czemu gry robione są najpierw na PlayStation i Xbox, a nie na PC? Blake Jorgensen, dyrektor finansowy Electronic Arts mówi, że EA najpierw tworzy swoje gry z myślą o najmocniejszych komputerach osobistych, by później zoptymalizować je na konsole. Takie zachowanie wydaje się być dużo lepszym sposobem, bo łatwiej np. z tekstury 4K zrobić teksturę HD, niż z HD – 4K. Słowa te mogą być prawdą, bo trzeba przyznać, że gry od „Elektroników” mogą pochwalić się niezłą optymalizacją.

Czy kiedyś to się zmieni?

Wydaję mi się, że powinno. Prawie przy każdej premierze multiplatformowej gracze PC są skazani na grę z żałosną wydajnością, płacąc za tytuł powyżej 150 złotych.

Po prostu rynek gier wideo ostatnio przeszedł gigantyczną zmianę. Kiedyś kojarzyło mi się, że za gry na komputerach płacisz relatywnie mało, masz najlepszą grafikę i najwyższy komfort gry. Teraz to konsole mają być najważniejszym sprzętem do grania, chociaż że obecna generacja była stara już na premierę PS4 i XONE. Oby szybko powrócił złoty czas dla PC.