Nie wierzcie artystom! Jeśli słyszycie jakąś piosenkę i myślicie, że tekst z refrenu to na pewno jej tytuł – uważajcie. Są takie piosenki, których tytułów nie znajdziecie w tekście. Na dodatek czasem mają one z tym tekstem niewiele wspólnego.
Dzisiaj sprawę załatwia Shazam albo inne aplikacje, które rozpoznają piosenki po fragmencie. Ale wyobraźcie sobie, że nie macie akurat pod ręką telefonu, słyszycie fajny kawałek, wpisujecie fragment tekstu – który brzmi przecież jak tytuł – do wyszukiwarki i… nic. Oto piosenki, których tytułów wcale nie znajdziecie w tekście.
Blur – Song 2
Na początek klasyka. „Song 2” było na początku roboczym tytułem kawałka Blur, ale jakoś tak się złożyło, że zostało na dobre. Zresztą, okoliczności bardzo pomogły. „Song 2” ma dwie minuty i dwie sekundy, dwa wersy i dwie zwrotki, a na płycie jest – tak, zgadliście – drugim utworem. Co nie zmienia faktu, że połowa świata zna ten kawałek po prostu jako „Woo Hoo”. I żadne dwójki tego nie zmienią. Zresztą, spróbujecie wpisać w wyszukiwarce „Blur Woo Hoo” – sami się przekonacie.
Nirvana – Smells Like Teen Spirit
Kiedy przyjaciółka Kurta Cobaina napisała spray’em na murze: „Kurt smells like teen spirit”, wokalista Nirvany stwierdził, że to świetny tekst i musi kiedyś użyć go w piosence. No, przynajmniej w tytule. Kurt uważał, że „Smells Like Teen Spirit” ma w sobie głębię, więc idealnie się nada. Dopiero później muzyk odkrył, że „teen spirit” to marka dezodorantów, no, ale wtedy było już za późno. W każdym razie, dla osób, które nie są wielkimi fanami Nirvany ani grunge’u, piosenka do dzisiaj funkcjonuje jako „Hello Hello Hello Hello”.
Coldplay – Viva La Vida
Viva La Vida to tytuł obrazu Fridy Khalo. Obrazu, który bardzo spodobał się Chrisowi Martinowi. Na tyle, że muzyk pożyczył sobie te trzy słowa i użył ich jako tytułu piosenki, a nawet płyty grupy Coldplay. Martin był pod wrażeniem Fridy, która – mimo dużych problemów ze zdrowiem – postanowiła namalować coś pod hasłem „niech żyje życie”. No dobrze, uwielbienie uwielbieniem, pożyczenia pożyczaniem, ale samego tytułu w tekście piosenki na pewno nie znajdziecie.
Queen – Bohemian Rhapsody
Ponad 6 minut, kilka części, które w sumie bardziej przypominają operę niż rockowy hit, a do tego tytuł, który nie pojawia się w tekście. Grupa Queen zrobiła wiele, żeby „Bohemian Rhapsody” nie stało się przebojem. Ale fani potrafią czasem bardzo zaskoczyć. Ta piosenka, a właściwie kompozycja – to dla wielu osób najwybitniejsze dzieło zespołu. A powiedzmy sobie szczerze, jak się patrzy na dyskografię Queen, to konkurencja jest spora. Niektórzy fani w ogóle na początku myśleli, że tytuł tego kawałka to „Galileo”, ale okazuje się, że ten fragment to tylko taki ukłon Freddiego w stronę Briana Maya, z wykształcenia astronoma. Dla zwykłych śmiertelników to po prostu „Bohemian Rhapsody”.
New Order – Blue Monday
New Order zawsze mieli taki plan pracy: muzyka, tekst, nagranie – mamy gotową piosenkę. Tytuły grupa zostawiała sobie zwykle na koniec. Nic więc dziwnego, że taki tytuł wymyślany na ostatnią chwilę niekoniecznie musiał mieć wiele wspólnego z tekstem. Ale tutaj akurat okazało się, że czytanie naprawdę pomaga w życiu. Kiedy trzeba było w końcu nazwać kawałek, grupa pożyczyła tytuł od ilustracji ze „Śniadania mistrzów” – „Goodbye, Blue Monday”. Co prawda tamten obrazek wychwalał wynalezienie pralki, ale to już dzisiaj nieistotne. Najważniejsze, że „Blue Monday” idealnie pasowało do piosenki.
Stereophonics – Dakota
„Dakota” to jeden z większych hitów Stereophonics i przy okazji piosenka, której tytułu na pewno nie znajdziecie w tekście. Fani do dzisiaj spierają się, czy kawałek opowiada o jakiejś osobie o imieniu Dakota, czy może o rzeczach, które działy się w Dakocie. Zespół też nie pomaga, bo wokalista Kelly Jones lubi, kiedy ludzie interpretują jego piosenki po swojemu. Musicie sami pogłówkować, a gdyby komuś zabrakło opcji, to proszę bardzo: Dakota była też nazwą budynku, w którym mieszkał kiedyś John Lennon. I którą wersję wybieracie?
Gorillaz – Clint Eastwood
Kiedy ktoś kompletnie nie znający Gorillaz trafi na kawałek „Clint Eastwood”, to może typować, że tytuł tej piosenki brzmi jak „I ain’t happy, I’m feeling glad”. Ale nie. Damon Albarn może gra w wielu zespołach i wygląda na to, że w wielu stosuje te same sztuczki. Skąd w takim razie wziął się ten Clint Eastwood? Niektórzy obstawiają, że aktor był inspiracją dla zespołu. Inni mówią, że to symbol bohatera, a jeszcze inni podejrzewają, że skoro w piosence pojawiły się fragmenty muzyki z filmu „The Good, The Bad and The Ugly”, to nie mogło być inaczej. Swoją drogą, Gorillaz chyba lubią Clinta, bo grupa ma tez na swoim koncie kawałek „Dirty Harry”. I też na pewno nie znajdziecie tych słów w teście.
Na co dzień gada i gra na antenie MUZO.FM Czasem kiedy nie gada lubi coś napisać :).