Piękna i Bestia recenzja

Piękna i Bestia – piękne widowisko (recenzja)

Wczoraj wróciłem z seansu Pięknej i Bestii. Podczas pierwszej zapowiedzi tego filmu byłem wobec niego sceptycznie nastawiony, jednak z każdym kolejnym trailerem coraz bardziej nakręcałem się na kinową wersję tej klasycznej już animacji. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało.

Piękna i Bestia recenzja

Piękna i Bestia to francuska baśń ludowa, wielokrotnie opowiadana sobie na różne osoby. Powstało wiele adaptacji literackich, jak i filmowych. Disney w 1991 roku zaanimował tę historię, a sam obraz szybko stał się klasyką kina. Animacja zdobyła Oscara w kategorii najlepszej muzyki oryginalnej oraz najlepszej piosenki.

Studio założone przez Walta Disneya niedawno ogłosiło, że w planach ma stworzenie aktorskich remake’ów swoich 22 animacji. W 2015 roku do kin weszła nowa adaptacja Kopciuszka, rok później Księgi Dżungli, a w tym miesiącu dane nam jest zobaczyć Piękną i Bestię.

Piękna i Bestia ­– historia, którą każdy zna, opowiedziana w nowym stylu

Film opowiada znaną pewnie wszystkim historię. Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył pewien książę, który za brak dobroci w sercu dla innych został przeklęty. Wiedźma, której nie dał schronienia, zmieniła go w bestię, a wszystkich rezydentów zamku w przedmioty codziennego użytku. Miał to być naturalny stan rzeczy do końca ich dni, chyba że, nim spadną wszystkie płatki z róży, którą Bestii dała wiedźma, książę zakocha się z wzajemnością.

Drugą bohaterką filmu jest Bella, pochodzącą z francuskiej wioski.  Ambicje dziewczyny sięgają znacznie dalej niż przeciętnego mieszkańca tamtych okolic. Bohaterka jest intelektualistką, za co wyśmiewają ją ludzie ze wsi i nazywają dziwadłem. Bella uwielbia czytać książki, do tego stopnia, że pewnego razu skonstruowała nawet pewien rodzaj pralki, by w wolnym czasie mogła poznawać napisane historie. W stosunku do oryginału z 1991 roku zmienił się sam początek filmu. Emma Watson, aktorka wcielająca się w Bellę, już od dawna informowała, że razem ze scenarzystami stworzyła nową przedakcję bohaterki. Dzięki niej dziewczyna jest dużo bardziej zaradna. Gdy jej ojciec coś konstruuje, ona potrafi pomóc mu, nie czekając na instrukcje. Wpierw bałem się, że ten feministyczny wątek będzie niepotrzebny, lecz trzeba przyznać, że został bardzo ładnie wpleciony w opowieść i… po prostu ma sens w kontekście całej historii. Cieszę się, że Watson postanowiła rozwinąć swoją postać.

Oczytana Bella to zdecydowanie najpiękniejsza dziewczyna całej wioski. Wiedząc to, Gaston, wspaniały i zadufany w sobie myśliwy, chce zdobyć jej serce. Mimo wszystkich jego prób, Bella nic do niego nie czuje.

Pewnego dnia ojciec Belli wyrusza w podróż, by sprzedać swoje wynalazki. Znaną mu drogę, blokuje mu jednak drzewo, które tym samym odsłoniło inną, tajemniczą ścieżkę. Postać trafia do zapomnianego zamczyska Bestii, gdzie zostaje wzięty w niewolę. Na odsiecz jedzie Bella, która podstępem wypuszcza z więzienia ojca, a sama zostaje zakładnikiem potwora.

Między dwójką bohaterów rodzi się uczucie, która pokazuje, że miłość nie zna granic i że można kochać każdego bez względu na wygląd, a za zalety schowane w głębi.  Oczywiście ci, którzy szukają dziury w całym powiedzą, że Bella zakochała się w Bestii nie ze względu na prawdziwą miłość, ale na to, że… no cóż, to „monstrum” mieszka w pięknym, dużym zamku, gdzie na każdym kroku widać złoto. Film jednak bardzo ładnie pokazuje, że takie gadanie jest bez sensu i że była to prawdziwa miłość 🙂

Uczta dla oczu i uszu

Może zacznijmy od castingu, który w Pięknej i Bestii wypadł fenomenalnie. Emma Watson jako Bella spisała się rewelacyjnie. Największą głębię swojej postaci nadał Dan Stevens, wcielający się w Bestię. Jego mini mimiki, bardzo zresztą podobne do tych, które pokazuje w serialu Legion, genialnie kształtują tego bohatera. Narcyz w postaci Gastona, odgrywanego przez Luke’a Evansa czasem przywoła nam uśmiech na twarzy, a czasem budzi w nas odrazę. Brawa należą się też wyjętemu wprost z animacji Le Fou, którego do życia powołuje Josh Gad. Rzadko zdarza się, żeby aktor tak dobrze pasował do jakiegoś pierwowzoru. Dobrze było też usłyszeć Ewana McGregora i Iana McKellena jako Płomyka i Trybika. McGregor moim zdaniem spisał się bardzo dobrze, choć przez jego wcześniejsze wypowiedzi, co jakiś czas coś mi nie grało w jego francuskim akcencie.

Wszyscy ci aktorzy błyszczą w prześlicznych, znanych z animacji (choć trochę pozmienianych) utworach. Takie piosenki jak radosne Belle, cudowne Days in The Sun, chwytające za serce Evermore czy niezwykle muzyczny Gaston po prostu  zostaną w Waszej głowie na długo po seansie.

Dziwi mnie bardzo fakt, że czasem słychać autotune nałożony na głos Emmy Watson. To oczywiste, że ta aktorka nie jest zawodową śpiewaczką, ale w Days in The Sun, gdzie nie słychać ingerencji komputerowej, brzmi niesłychanie dobrze. Zaskakuje mnie więc, jak w niektórych piosenkach twórcy próbowali poprawić jej śpiew, sprawiając, że brzmi trochę mechanicznie. Zwłaszcza, że to właśnie we wcześniej wspomnianej, najmniej edytowanej piosence Emma brzmi najlepiej. Nie jest to jednak jakaś przesadna wada filmu.

Piękna i Bestia jest też pięknym wizualnie widowiskiem. Poza sceną, w której Bella śpiewa na górze, która wygląda trochę kiczowato, absolutnie nie można przyczepić się do efektów specjalnych. Prezentują się one naprawdę bosko. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza poziom zaawansowania CGI Bestii. Dzięki motion capture dalej widać w tym bohaterze gigantyczny wkład Dana Stevensa, a nie sam komputer.

Film karmi nas na każdym kroku pięknymi, bajkowymi widokami, zachowując przy tym w miarę realistyczny ton.

Nie sądziłem, że aż tak spodoba mi się Piękna i Bestia

Chyba najlepszym wyznacznikiem tego, jak bardzo ten obraz mi się podobał jest to, że w wielu momentach po prostu przechodziły mi ciarki i samoistnie uśmiechałem się. Obejrzenie scen z klasycznej animacji, a zwłaszcza tańca, podczas którego Bella ubrana jest w swoją złotą suknię, wzbudza nostalgię.

Na sto procent wyposażę się w Piękną i Bestię na Blu-Raya, bo obejrzenie tego filmu było miłym przeżyciem i kiedyś będę chciał powrócić do tego świata.

Serdecznie polecam Wam wybranie się do kina na Piękną i Bestię, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Jest to ten rodzaj kina, dzięki któremu poczujecie się dobrze i oderwiecie się od szarej rzeczywistości 🙂

Warto też wspomnieć, że nowy obraz Disneya jest już teraz najbardziej dochodowym filmem tego roku z prawie 500 milionami dolarów na koncie. Szacuje się, że Piękna i Bestia zarobi ponad miliard dolarów. Nie ma co się jednak dziwić, bo kto nie chciałby zobaczyć nowej odsłony tej ślicznej historii?