Of Monsters and Man FEVER DREAM

photo meredith truax

Of Monsters and Man FEVER DREAM

Islandzka grupa Of Monsters and Man powraca z najnowszym krążkiem FEVER DREAM, który zwiastowały single Alligator i Wild Roses.

Of Monsters and Man zadebiutowali 8 lat temu krążkiem My Head Is an Animal, na którym pojawił się super hit Little Talks. Nagranie zdobyło globalną popularność, bijąc rekordy odtworzeń w serwisach streamingowych i docierając do Top 10 list sprzedaży w wielu krajach na świecie.

Powiem szczerze jest to jedna z tych piosenek, która zwyczajnie w świecie wkurwiała mnie na maksa, a wydobywała się, miałem wrażenie, z każdego zakamarka na ziemi. No czasem tak bywa, jedni nienawidzą Spin Doctors Two Princes, jeszcze inni 4 Non Blondes :). W efekcie porzuciłem ochotę na muzyczną konsumpcję krążka My Head Is an Animal i umieściłem grupę na półeczce z napisem „wkurwiające”.

Musielibyście zobaczyć wyraz mojej twarzy kiedy jakiś czas później, podczas słuchania nowych kawałków, Anna wyciągnęła numer Crystals i zaproponowała na naszą radiową playlistę. W końcu OMAM jeszcze znajdowali się na mojej osobliwej półeczce.

Słuchamy… ja się krzywię, ale słuchamy i mam wrażenie, że krzywię się trochę mniej z każdym taktem. Co się stało? Nie ma tych wkurzających trąbek. Jest rewelacyjnie zrealizowany, zgrabny i smaczny pop-rockowy kawałek, który zostaje w głowie.

I tak przeprosiłem się z zespołem, a kiedy usłyszałem resztę, w postaci kawałków Human i Empire, przeprosiłem się jeszcze bardziej. Ba! Przeprosiłem się z debiutanckim albumem, no może nie ze wszystkim kawałkami, ale z większością.

Nowa, trzecia już płyta objawiła się genialnym singlem Alligator i nie mniej doskonałym Wild Roses. Praktycznie całym album jest radosną i przebojową jazdą bez trzymanki.

Smakowite melodie, chwytliwe refreny, mocne i wyraziste brzmienie, podlane delikatnie elektroniką. To sprawia, że cała płyta jest jednocześnie mocna i liryczna. Można przy niej zatracić się w tańcu, albo zasłuchać w tle, podczas czytania książki.

Doskonale uzupełniające się głosy Nanny i Ragnara, dopełniają całości. Chwilami Nanna brzmi niczym Carol Decker z T Pau, albo Nina Fabi z HAERTS, a Ragnar przywodzi na myśl Briana Auberta z Silversun Pickups. Te muzyczne skojarzenia sprawiają, że obcowanie z muzyką Islandczyków daje sporą frajdę.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że podniecam się niezdrowo miałkim popem, ale życzyłbym sobie, aby wszyscy obcowali z miałkim popem na takim poziomie, jaki prezentują OMAM. Generalnie polecam Of Monsters and Man FEVER DREAM, jako wakacyjny soundtrack i odtrutkę od codzienności. Wrzućcie ten krążek i niech się kręci 🙂