Breaking Bad uznawany jest przez wielu za jeden z najlepszych seriali wszech czasów. Tyle razy już słyszałem, że muszę zobaczyć historię o Walterze White, ale cały czas odwlekałem seans. Przyszły jednak wakacje, więc pomyślałem, że w końcu muszę to nadrobić. Za mną już pierwszy sezon i nie mogę się doczekać, by zobaczyć, co dalej.
Czemu wcześniej nie śledziłem Breaking Bad?
Z oglądaniem seriali u mnie jest tak – uwielbiam je, chociaż z drugiej strony nienawidzę wciągać się w kilku sezonową intrygę. Przez tę sprzeczność rzadko rozpoczynam jakąkolwiek serię. Boję się, że nie zobaczę wszystkich odcinków albo że historia okaże się kompletną klapą i tylko zmarnuję czas. Do Breaking Bad zachęcali mnie wszyscy – znajomi, k-pax czy nawet losowi ludzie z internetu. Nie mówili czemu ta opowieść jest taka genialna… Teraz już wiem.
Fabuła
Walter White to nauczyciel chemii w szkole. Wiążąc koniec z końcem, próbuje utrzymać swoją rodzinę – żonę Skylar i syna Waltera Jr, cierpiącego na porażenie mózgowe. Bohater, spodziewając się razem z małżonką kolejnego, niezaplanowanego potomka, dowiaduje się, że jest chory na nieoperacyjnego raka płuc. Wie, że musi zabezpieczyć finansowo najbliższych, więc postanawia pichcić metaamfetaminę razem ze swoim byłym uczniem – Jesse’m Pinkmanem.
Co w takim razie jest w tym takiego wyjątkowego?
Dosłownie wszystko. Zacznijmy od postaci – już od pierwszego odcinka serialu dostrzegamy ewolucję Waltera White’a. Zaczynamy oglądać pozytywnego, dobrego nauczyciela chemii, a już po kilku odcinkach potrafimy dostrzec, że kibicujemy coraz mroczniejszemu złoczyńcy. Oczywiście dużą częścią tego sukcesu jest świetny Bryan Cranston, grający Walta, jednak największe brawa należą się Vince’owi Gilliganowi – autorowi scenariusza i producentowi wykonawczemu Breaking Bad. Nigdy wcześniej nie widziałem aż tak dobrze rozbudowanych bohaterów w serialach, filmach lub książkach. Nikt w Breaking Bad nie jest jednowymiarowy, każdy, z odcinka na odcinek, zmienia się w sposób diametralny.
Za dużo emocji jak na jeden odcinek
Czasem, podczas kilku minut seansu, Breaking Bad potrafi mnie tak zdenerwować i rozdrażnić, że zaczynam obgryzać paznokcie. Wszystko dlatego, że podczas gdy Walt „gotuje”, jego szwagier – Hank Schrader – trudzi się posadą w DEA (Drug Enforcement Administration). Serial miewa momenty, w których ma się wrażenie, że Hank zaraz odkryje sekret Waltera, więc wszystko ogląda się z zapartym tchem.
Co mnie najbardziej cieszy?
Wszyscy, którzy oglądali już serial mówią, że najlepsze dopiero przede mną, a ja już czuję, że zakochałem się w Breaking Bad. W takim razie polecam wszystkim tym, którzy wstrzymywali się z obejrzeniem tego serialu, zacząć obserwować opowieść o Walterze. Warto.
W wolnym czasie gra, czyta książki, ogląda filmy oraz seriale. Ma zdecydowanie za dużo wolnego czasu.