Low Roar

Low Roar – relacja z koncertu w Krakowie. [VIDEO]

5 marca odbył się koncert Low Roar w krakowskiej Alchemii. Na ponad godzinę Kraków przeniósł się na klimatyczną Islandię za sprawą dźwięków, jakie serwował Ryan Karazija wraz z pomocą swego zespołu. A robił to nadzwyczaj pięknie. Jego muzyka jest szczególna i tak też należy do niej podejść.

Cieszę się, kiedy Kraków nie jest pomijany pod względem koncertów takich pięknych muzycznie ludzi jak Ryan Karazija. Ale każdy, kto choć raz był na koncercie w Alchemii wie, że to miejsce nie jest odpowiednie na takie wydarzenia, mimo swego niesamowitego klimatu. Jakkolwiek… na koncert wybrało się wiele osób. Ciężko nawet było dostać bilety na tydzień przed. Nie zdziwił mnie więc tłum ludzi, czasami bardzo wysokich.

W roli supportu występował polski duet JÓGARafał Skowroński i Kamil Łukasiuk – czyli ludzie muzyki, których inspirują północe dźwięki. Zagrali kilka utworów, w których minimalizm nie stanowił problemu, pozwolił przejąć władzę wokalowi i drobnym dodatkom gitarowym. Głos wokalisty w pewnym momencie skojarzył mi się z głosem King Krule, ale jak wiecie w porównaniach nie jestem dobra.

Po supporcie na scenie błyskawicznie pojawił się Low Roar. Zaprosił nas na około 80 minut do swojego świata, gdzie najlepiej wchodzi się z zamkniętymi oczami, delikatnie kołysząc swoje ciało. Artysta nie mówi wiele, skupia się maksymalnie na muzyce. Mam wrażenie, że dzięki tym spójnym przejściom opłynęliśmy całą Islandię. Rzadko zdarza mi się określać muzykę rodzajem magii, ale w tym przypadku zdecydowanie publiczność była pod czarem i urokiem piosenek takich jak: Give Up, Just a Habit czy Rolling Over.

Czasami pojawiał się jakiś problem z mikrofonem, ale wystarczyły dwa wzdychnięcia i było ok 😉 Piękny głos Ryana (w momentach kojarzący się z głosem Nathana Nicholsona z The Boxer Rebellion) z każdą kolejną minutą oplatał zebranych w Alchemii. Oprócz znanych z pierwszej płyty piosenek pojawiła się też nowa, ale nie będzie jej na drugiej płycie – taki ekstra dodatek – powiedzmy, że specjalnie dla Krakowa. I kiedy już wydawało się, że rejs dobiega końca, nagle wszystkim siłami wzbiliśmy się na pokonanie dwóch bisowych fal.

Warto było „pomęczyć” się w ciasnych i dusznych podziemiach krakowskiego Kazimierza, dzięki którym w sumie po koncercie można było spotkać artystę przy barze, swobodnie rozmawiającego z fanami, rozdającego kostki i podpisującego płyty. To było dobre. Kraków dziękuje.

P.s.: Pozdrawiamy Patricka The Pana obecnego na koncercie, bacznie przyglądającego się wszystkiemu i uważnie słuchającego 🙂 Obiecujemy zjawić się 6 kwietnia w Klubie Studio. CU!

Low Roar facebook
Low Roar soundcloud