KINGS OF LEON WHEN YOU SEE YOURSELF

Kings Of Leon When You See Yourself. Nie bijemy się już ze sobą.

Na nowy krążek Kings Of Leon When You See Yourself przyszło nam trochę poczekać. Od premiery poprzedniego albumu WALLS minęły już ponad cztery lata.

Nowe dziecko Kings Of Leon When You See Yourself było już gotowe pod koniec 2019 roku. Muzycy czekali z publikacją, aby połączyć premierę z trasą koncertową w nadchodzącym roku. Kings Of Leon to przecież koncertowe maszyny mocy, zjednujące rockowe serca pod każdą szerokością geograficzną. 2020 rok przywitał wszystkich pandemią i plany Kings Of Leon, tak jak i innych artystów, rozwiały się.

Wreszcie na początku stycznia pojawił się pierwszy, wyczekiwany podwójny singiel The Bandit / 100.000 People. Ten pierwszy to typowy Kingsowy banger, jednak nie z najwyższej półki. No dobra – pomyślałem, mamy co mamy, dobry numer, bez fajerwerków, ale wchodzi w ucho.

Tymczasem 100.000 People zachwyciło mnie od pierwszego szarpnięcia basu i niespiesznego rytmu perkusji. Kawałek delikatnie rośnie i rozwija się w refrenie, płynąc popychany Caleb’owym You do, które owija się delikatnie wokół uszu. Miłosna piosenka czy zapis lockdown’owych emocji? Nieważne, można zagrać dziesięć razy i się nie znudzi. Pomyślałem sobie, że gdyby ta płyta była wypełniona takimi numerami, to niczego więcej do muzycznego szczęścia już nie potrzeba.

Przed premierą wskoczył jeszcze jeden numer Echoing, który mnie zupełnie nie porwał. To piosenka z cyklu – zajebisty numer na podniesienie publiki na koncercie, ale jednak jakoś brakowało mi tego czegoś. W między czasie poczytałem w internetach o nowej płycie, że to „zespół na jałowym biegu”, „wypaleni bohaterowie rockowych hymnów” i takie tam mądrości znawców.

Wreszcie dostałem magiczny link do tajnego odsłuchu i zacząłem wgłębiać się w nowy album Kings Of Leon When You See Yourself. To piękna płyta na której słychać zrelaksowany i zdystansowany zespół, który bawi się graniem i komponowaniem. W wywiadzie udzielonym Zane’owi Lowe w Apple Music muzycy opowiadali o tym jak zmieniła się atmosfera w grupie. Nie ma już dawnych napięć, czas spokojnego pobytu w domu wyciszył stare rany i sprawił, że bracia nie biją się już na pięści podczas sesji nagraniowych. Jak podkreślają sami zainteresowani czas płynie do przodu, a my wszyscy razem z nim. Zmienia się nasze postrzeganie rzeczywistości i emocje z jakimi podchodzimy do niej.

Jeśli oczekujecie energetycznych riffów z czasów pierwszych albumów możecie się zawieść. Poza The Bandit i Echoing otrzymujemy solidną porcję leniwie rozciągających się, spokojnych, nieco nostalgicznych numerów. Nie oznacza to jednak, że Kings Of Leon nagrali balladowy album, o nie. Jest w końcu dynamiczny Stormy Weather i chyba najlepszy na płycie Golden Restless Age, przy których noga zgrabnie wybija rytm, a refren płynie sam The golden restless age, And time won’t turn the page.

Całość muzyki, chyba za sprawą produkcji i brzmienia, za k†ore odpowiedzialny jest znowu Marcus Dravs, utrzymana jest w konweniującej z oprawą graficzną estetyce retro vintage. Wszystko to sprawia, że poszczególne kawałki stają się delikatniejsze, schowane za zasłoną tajemnicy, nie przepychają się nachalnie w kierunku naszych uszu. Czekają na zaproszenie.

Warto zaprosić Wave, który rozpoczyna się delikatnym wokalem Caleba i unosi nas w kierunku genialnego refrenu, raz za razem. Time in Disguise to przestrzenne gitary i linia basu, która prowadzi nas do trochę profetycznego, patrząc z perspektywy czasu jej napisania, pytania w refrenie:

Close your eyеs and what do you see?
Is it a man or masked machine?
Is the world I bеlong to or just a shade of light?
It’s just time in disguise

Mamy wreszcie Supermarket, napisany jeszcze w 2009 roku, podczas trasy koncertowej promującej album Only By The Night. Kawałek może być już znany niektórym. Podczas pandemicznych występów akustycznych był prezentowany przez zespół pod szyldem Going Nowhere. Jest też słodkie, pachnące słońcem południa Claire And Eddie, a na koniec oniryczna, bajkowa kołysanka Fairytale, która doskonale zamyka cały album Kings Of Leon When You See Yourself.

Potencjalnie nieprzebojowa płyta Kings Of Leon When You See Yourself z każdym odsłuchaniem odsłania nowe perełki. Jej lektura sprawia, że kiedy wybrzmiewają kolejne dźwięki piosenek czas zdaje się zwalniać za oknami. Nie śpiesz się, usiądź i posłuchaj naszych muzycznych opowieści. Na When You See Yourself spotykamy zespół, który dojrzał. Nie tylko w sensie muzycznym, ale w całym ludzkim aspekcie. Dawni młodzieńczy rockerzy mają już swoje lata, obserwacje przemyślenia, dzieci i rodziny. Własne historie i demony przeszłości, z którymi zawsze trzeba się zmierzyć.

Robią to z niewymuszonym wdziękiem, nie łasząc się do słuchaczy w walce o listy przebojów. Jest taki moment w życiu kiedy już nie musisz, a wszystko możesz. I chyba o tym jest ta muzyczna opowieść.

When You See Yourself

Kings Of Leon When You See Yourself

  1. „When You See Yourself, Are You Far Away”
  2. „The Bandit”
  3. „100,000 People”
  4. „Stormy Weather”
  5. „A Wave”
  6. „Golden Restless Age”
  7. „Time in Disguise”
  8. „Supermarket”
  9. „Claire & Eddie”
  10. „Echoing”
  11. „Fairytale”