Doktor Strange. Kiedy znudzą się nam herosi?

Drugi film z trzeciej fazy Marvel Cinematic Universe sprawił mi co prawda sporo przyjemności, podczas oglądania, jednak poczułem, że już gdzieś to kiedyś widziałem. Po seansie nasunęło mi się pytanie. Kiedy znudzą nam się filmy superbohaterskie?

Szał na kino o herosach wciąż trwa. Poznając filmową historię doktora Stephena Strange’a zastanawiałem się, kiedy ludzie przestaną chodzić na hollywoodzkie wersje komiksów. Po Iron Manie z 2008 roku zobaczyliśmy już tyle filmów z podobną fabułą, że szkoda gadać… ale i tak lubimy wydawać na nie pieniądze.

Avengers bronią świata przed zagrożeniami fizycznymi. My bronimy go przed niebezpieczeństwami mistycznymi

3

Doktor Strange to kolejny origin story od Marvela, przybliżający nieznanego większości bohatera. Stephen Strange jest neurochirurgiem, który zostaje ofiarą wypadku samochodowego. W konsekwencji tego nie może sprawnie poruszać rękoma i jest zmuszony przerwać swoją karierę.

Postać odgrywana przez Benedicta Cumberbatcha dowiaduje się o tajemnicznym miejscu w Neplau, w którym będzie mógł wyleczyć swoją przypadłość. Poznaje Starożytną, postać która wprowadza go w tajniki władzy nad światem metafizycznym. Po miesiącach treningu Strange, razem ze Starożytną i jej uczniem, Mordo będą musieli obronić świat przed przerażającym planem Kaeciliusa, byłego wychowanka mistrzyni Stephena.

Doktor Strange – co było genialne?

5

Początek filmu przedstawiał nam pracę doktora Stephena. Wydawał się on inny w stosunku od reszty filmów z MCU. Reżyser Scott Derrickson wolał skupić się na przedstawieniu postaci, niż na wciśnięciu akcji, wylewającej się z ekranu od pierwszych minut.

Dzięki temu zabiegowi, byłem w stanie zaobserwować przemianę bohatera z aroganckiego bogacza do zdeterminowanego, sprytnego bohatera. Marvel zawsze potrafił sprzedać widzom, wykreowanych na potrzeby komiksu herosów w wersji kinowej.

Oklaski należą się też operatorom kamery, którzy poza serwowaniem pięknych ujęć, byli w stanie sami wiele zdziałać, jeśli chodzi o rozwijanie postaci Stephena. Już na samych zwiastunach widać, jak interesująco został pokazany kontrast między protagonistą sprzed i po wypadku.

Oczywiście to również niesamowite efekty specjalne sprawiają, że film wygląda tak dobrze. Podróże między wymiarami, inspirowane pracami Steve’a Ditko wyglądają po prostu nieziemsko!

Gra aktorska

4

Obsada w Doktorze Strange’u to absolutny majstersztyk. Benedict Cumberbatch wypadł fenomenalnie, choć aktor gra miejscami tak samo jak w jego poprzednich rolach. Pewnie to wina podobieństwa między postaciami Stephena Strange’a, a Sherlockiem Holmesem. Tilda Swinton wcielająca się w Starożytną wypadła równie dobrze. Naprawdę sprawiała wrażenie wielkiej mistrzyni. Same dobre słowa można również powiedzieć o Chiwetel Ejioforze (Mordo), Rachel McAdams (Christine Palmer) czy Wongu (Wong). Niestety Mads Mikkelsen dołącza do grupki nijakich złoczyńców Marvela. Nieważne, jak dobrego aktora się do takich ról wybierze, bez mocnego napisania postaci, nawet Mads nic nie może zrobić.

Déjà vu?

1

Gdy odczuwamy Déjà vu, mamy wrażenie, że już kiedyś coś nam się wydarzyło, jednak nie jesteśmy pewni, jak. Dokładnie coś takiego samego zdaję mi się przeżywać po wyjściu z niektórych filmów superbohaterskich.

Nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam Doktora Strange’a i myślę, że to jeden z najlepszych filmów o herosach, jakie dane mi było zobaczyć. Gryzie mnie jednak to, że choć Marvel miażdży wizualnie, to często zupełnie leży fabularnie.

Zawsze chodzi w tych filmach o to samo… Jakiś fatalnie napisany wróg chce zrobić coś niemiłego ze światem, w czym przeszkodzi mu niezwykły bohater. Jeśli obraz ma przedstawiać walkę między dobrem, a złem, to zło nie powinno być nijakie. Powinno przyciągać do siebie i kusić jak (jedyny udany antagonista filmów z MCU) Loki, Fisk z Daredevila albo Joker z Mrocznego Rycerza. Relacje między herosem, a łotrem to coś, bez czego nie da się zrobić naprawdę wymagającego filmu o bohaterach. Doktor Strange na pewno nie może się tym pochwalić, ani ambitną fabułą. Ciekawe, kiedy widzowie zaczną żądać od twórców kina czegoś bardziej wartościowego. Kiedy znudzą się nam filmy o superbohaterach? Nie wiem. Jeśli jednak będą się w tym gatunku pojawiały takie perełki jak Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz czy Strażnicy Galaktyki, to chyba warto „przeboleć” kilka gorszych tytułów.

W takim razie, czy warto?

6

Oczywiście, że tak. Uważam, że jest to dobry obraz z finalną walką, którą po prostu trzeba zobaczyć. Nie chcę, aby moja opinia miała wydźwięk zupełnie nagatywny. Staram się przytoczyć elementy, które moim zdaniem obniżają jakość omawianego dzieła. Doktor Strange to w końcu jedna z najbardziej kluczowych postaci dla uniwersum Marvela, który odegra najważniejszą rolę w kolejnych odcinkach serialu… to znaczy w filmach, bo przecież kolejne obrazy oglądamy jak cześć wielkiej całości serialowej.

Dostaliśmy znowu to samo – świetnie wyglądającą, miejscami zabawną, widowiskową przygodę, okraszoną światową obsadą. Incepcja spotyka Marvel Cinematic Universe.