Danny Boyle, twórca Trainspotting czy uhonorowanego w 2009 roku aż ośmioma Oscarami Sumdog – Milioner z ulicy uraczył nas w tym roku filmem bardzo przewrotnym, ale przez to bardzo osobliwym i zaskakującym dziełem.
Sam pomysł na oś akcji filmu Yesterday jest tak wymyślny i niesamowity, że mógłby konkurować z najbardziej fantastycznymi pomysłami na obrazy o przyszłości naszego świata spod znaku science fiction. No bo czy potrafimy sobie wyobrazić nasze życie bez piosenek grupy The Beatles?
Żyjąc w dzisiejszych czasach na Ziemi wydaje się to niemożliwe. A jednak Danny Boyle puścił wodze fantazji i postanowił zaprosić nas do swojej wizji takiego świata. Razem ze scenarzystą Richardem Curtisem odpowiedzialnym za koncepcje takich filmów jak Cztery wesela i pogrzeb, Notting Hill, Love Actually, Dziennik Bridget Jones czy seriale Rowana Atkinsona o Jasiu Fasoli lub Czarnej Żmiji, pokusił się o pokazanie nam ile dla nas śmiesznych i nieprawdopodobnych sytuacji mogłaby spowodować taką okoliczność.
Nasz bohater – Jack Malik grany przez Himesha Patela, to zwykły pracownik angielskiego dyskontu, który marzy o zrobieniu wielkiej kariery muzycznej. Pomaga mu w tym Ellie, z zamiłowania managerka Jacka, która wraz z kilkoma przyjaciółmi wierzy w jego muzyczny talent.
Danny Boyle Yesterday recenzja
Po kilku nieudanych próbach zaistnienia w środowisku muzycznym główny bohater postanawia porzucić swoje marzenia i więcej nie próbować swoich sił w muzycznym świecie. Wracając do domu na rowerze zostaje potrącony przez autobus i trafia poobijany do szpitala. W czasie feralnego wypadku staje się coś niesamowitego. Na 12 sekund na całym globie następuje gigantyczna awaria prądu. Te dwa wydarzenia powodują, że świat w jakim obudzi się Jack po wypadku, nie będzie już taki, jaki pamiętał.
A może nie będzie już taki sam dla wszystkich (no może oprócz trzech osób) ludzi zamieszkujących naszą planetę? Z dnia na dzień Jack odkrywa z przerażeniem, że nikt nie zna piosenek The Beatles, a on sam jako jedyny człowiek na świecie potrafi je zanucić i zacytować. Ponieważ jest muzykiem, postanawia wykorzystać swój talent i na nowo przedstawić światu twórczość The Beatles.
Staje się w tym momencie bardzo przekonujący i skuteczny. Świat muzyki od razu zauważa mega potencjał w tej twórczości i każdy próbuje ją wykorzystać. Mamy więc wielką gwiazdę – Eda Sheerana (znakomity debiut na dużym ekranie), która zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem zapraszając go na trasę koncertową w roli supportu, jednocześnie odczuwając wielki żal, że to nie on wymyśla takie cudowne piosenki.
No, ale przecież i Jack ich nie stworzył. Korzysta tylko z wielkiego katalogu twórczości niezapomnianej, w realnym świecie, wielkiej czwórki z Liverpoolu. Pojawia się też Debra Hammer – rekin show-businessu, amerykańska managerka wielkich gwiazd, której marzą się nowe, wielocyfrowe kwoty na koncie, zarobione dzięki nowo odkrytemu artyście. Zaprasza go do USA i uruchamia wokół niego gigantyczną machinę promocyjną.
Danny Boyle Yesterday recenzja
No, ale dosyć spoilerowania, które miało na celu tylko zaostrzyć wasze apetyty i zmusić Was do obejrzenia tego filmu. Chciałbym abyście sami zobaczyli co wyniknie z tak skonstruowanej historii. Czy nabierzecie sympatii, czy odrazy do głównego bohatera, za jego postępowanie.
Jak zareaguje na jego zachowanie jeszcze dwójka ludzi, która okazuje się, że oprócz Jacka taż pamiętają twórczość Lennona, McCartneya, Harrisona i Starra? Czy i jaką karierę zrobi Jack, co zwycięży w walce myśli o tym co jest w życiu najważniejsze? Co zatryumfuje – popularność, pieniądze, sława czy może miłość, tak często przewijająca się w twórczości Pana Curtisa?
Mimo tak poważnych dylematów napiszę jeszcze, że film to wspaniałe, pełne humoru, dowcipnych dialogów, optymistyczne, wakacyjne kino. Świetny pomysł generujący humorystyczne sytuacje, genialny soundtrack (co rozumie się samo przez się), doskonałe kreacje aktorskie to siła Yesterday. Mogę śmiało napisać, że póki co w te wakacje, bardziej relaksującego filmu nie znajdziecie.
Z czystym sumieniem bardzo polecam! Danny Boyle Yesterday recenzja
PS. Jeśli myślicie, że w „nowym” świecie, w którym obudził się Jack Malik brakuje tylko piosenek The Beatles, to jesteście w błędzie. Brakuje jeszcze trzech rzeczy, a naprawdę to przez brak The Beatles nawet czterech. W to też nie będziecie mogli uwierzyć. Kochani ruszajcie więc do kin.