Bastille Wild World jak pudełko czekoladek

Nowa płyta Bastille Wild World ukazała się w ostatni piątek i przynosi czternaście nowych kompozycji, a wersji kompletnej dodatkowe pięć. Krążek promowały single Fake It, Send Them Off i doskonały Good Grief.

To było fantastyczne, muzyczne odkrycie, jakieś pięć lat temu. Wpadłem na nie w serwisie soundcloud, przygotowując swój autorski program. Bastille udostępnili właśnie pierwsze kawałki i tak do Poduszkowca wskoczyły, z przytupem Flaws, Bad Blood, Overjoyed i Icarus. Zgrabne połączenie chwytliwych melodii, nowoczesnych aranżacji, z lekkim alternatywnym smakiem.

Dan Smith konsekwentnie realizował swoją muzyczną podróż. Od czterech ścian pokoju, w którym skomponował pierwsze numery, do wypchanych po brzegi sal koncertowych. Początkowy solowy projekt, rozrósł się do wymiarów doskonale zgranego zespołu, a kolejne kawałki Things We Lost In The Fire czy Pompeii okupowały listy przebojów. Efektem sukcesu było doskonałe przyjęcie debiutanckiego albumu Bad Blood, który pokrył się złotem i platyną w większości europejskich krajów.

Na nowy krążek musieliśmy czekać trzy lata. Czternaście nowych kompozycji pojawiło się w miniony piątek. Nowe numery doskonale wpisują się w styl, do jakiego grupa zdążyła przyzwyczaić swoich fanów. Jest przebojowo Good Grief, The Currents, Send The Off! Nastrojowo An Act Of Kindness czy Four Walls. Generalnie każdy utwór na płycie nadaje się do tego, aby wskoczyć jako singiel do stacji radiowych.

I właśnie to pozorne bogactwo staje się, jak dla mnie małym przekleństwem Wild World. Płyta jest jak pudełko pysznych czekoladek. Czternaście smakowitych mlecznych maleństw czeka na nasze muzyczne podniebienia. Jednak jak to w życiu bywa, po zjedzeniu czterech, no pięciu nie mamy ochoty na więcej. Wszystkie kompozycje wyglądają jak wyjęte z maszynki z nazwą – Dan Smith Super Hit Factory. W oderwaniu od siebie smakują doskonale, przy dłuższym słuchaniu jednak zlewają się ze sobą, tworząc jedną, nieprzerwaną piosenkę. Niestety nowy krążek brzmi dla mnie jak Bad Blood Part Two, co nie jest wielkim zarzutem, a raczej rozczarowaniem z braku nowych, zaskakujących pomysłów i rozwiązań stylistycznych. Wiadomo – nawet kota można zagłaskać. 🙂

Kiedy patrzę na okładkę myślę, że na tej krawędzi siedzi Dan i mówi do Marka Crew: Stary, choćby gimnazjalistki płakały, to trzeciej, takiej samej płyty to już nie możemy nagrać…  🙂

bastille_wildworld