Ballad Of The Mighty I – sobotnia, nieznośna lekkość refrenu.

Nigdy nie myślałem, że posłucham piosenki któregokolwiek z Braci Gallagher’ów, kilkanaście razy z rzędu. Do dziś. Ballad Of The Mighty I – Noela Gallaghera i jego High Flying Birds rozbroiło mój system odpornościowy.

Nigdy nie mogłem nazwać się wyznawcą Oasis. W tamtych czasach świętej wojny brit popu, między nimi a Blur, byłem po stronie tych drugich. Oczywiście takie albumy, jak: Definitely Maybe czy (What’s the Story) Morning Glory? były przepięknym odkryciem początku lat 90-tych. Beatles’owskie frazy i i melodie do dziś odciskają dobre piętno na moich uszach, jednak późniejsze, tabloidowe spory braci przesłoniły mi ich twórczość. Przez jakiś czas nie mogłem wybaczyć Andy Bell’owi, który stworzył piękne rzeczy z Ride i Hurricane#1, że dołączył do Wielkich Braci. Andy pewnie śmieje się do dziś :).

 

Czas biegł swoim rytmem, przez lata ostry osąd zawsze ustępuje przed rozsądkiem. Stary indianin, siedzący nad brzegiem rzeki, potrafi odróżnić tratwy niesłusznych osądów, od ciał swoich wrogów :). Tymczasem Oni, między kłótniami nagrywali, a ja wybierałem swoje kawałki.

 

Rozpad Oasis jakoś nie był dla wszystkich zaskoczeniem. Beady Eye nagrało zgrabny krążek, Noel nagrał równie zgrabny krążek… i tyle.
Pierwszy singiel, z nadchodzącej płyty Chasing Yesterday, był kawałkiem z cyklu: wow ale dobre! To „na na na”  wystarczyło, żeby przez cały dzień nucić pod nosem.

 

Tymczasem nadleciał nowy utwór. Siedzimy sobie w pokoju w MUZO.FM i słuchamy świeżych kawałków… czasem pierwsze odsłuchanie nie jest najlepszym wyznacznikiem sukcesu. W głośnikach pojawia się Ballad Of The Mighty I… i ja już wiem, że muszę tego posłuchać sam. Za chwilę? Wieczorem? W samochodzie?

 

Nie wiem, co sprawia, że ten kawałek ma taką moc. Na początku… jakby oddech popu z lat 80-tych. Szybki marsz w rytmie perkusji i ten bas. Potem głos … i te klawisze, pełne pięknej przestrzeni. Fantastyczna ucieczka w zwrotce od niebezpiecznie, pięknego refrenu … a potem rozrywające: I’ll find you, Yes, I’ll find you…

 

Zresztą posłuchajcie sami, zrobi to Wam sobotę 🙂