Avengers Infinity War recenzja, Avengers Infinity War opinie

Avengers Infinity War recenzja – to Infinity and Beyond!

Udało im się. Nie wiem jak, ale bracia Russo zdołali znaleźć w jednym dwuipółgodzinnym filmie miejsce dla kilkudziesięciu bohaterów, a co najważniejsze – opowiedzieli fantastyczną historię.

Avengers Infinity War recenzja, Avengers Infinity War opinie

Avengers: Infinity War to zwieńczenie dziesięciu lat pracy nad uniwersum, jakiego nigdy wcześniej nie było w kinie. Superbohaterowie Marvela pod przewodnictwem Kevina Feige odnaleźli się w branży filmowej i stali się jedną z największych franczyz.

W związku z tym Marvel Cinematic Universe można po prostu nazwać długim serialem. Każda Faza to jeden sezon, każdy film to jeden odcinek. Żeby wiedzieć o co chodzi w największym dotychczasowym epizodzie, Avengers: Infinity War, trzeba widzieć, co się działo w poprzednich sezonach… Marvelowi jakoś udaje się za każdym razem przyciągać do kin tłumy, przez co stworzyli sobie odbiorców, którzy mimochodem znają to uniwersum.

Przez tę pierwszą dekadę Marvel Studios udało się przedstawić komiksowym laikowym swój fantastyczny świat, wcześniej raczej zamknięty tylko dla największych fanów. Dzisiaj nawet ci, którzy nie obejrzeli wszystkich obrazów z MCU, rozumieją kim są poszczególni bohaterowie, na czym polega komiksowy wszechświat i do czego służą – misternie przedstawiane przez 18 wcześniejszych filmów – Kamienie Nieskończoności.

Fenomenalnie wykreowany Thanos – Avengers Infinity War recenzja

Thanos to chyba najbardziej skrupulatnie przedstawiany antagonista w filmach. Wprowadzenie jego postaci zaczęło się już w scenie po napisach w Avengers z 2012 roku, w której dowiadujemy się, że to Thanos był odpowiedzialny za atak na Nowy Jork. Później fioletowy ulubieniec fanów pojawił się w Strażnikach Galaktyki, jako osoba kontrolująca poczynania Ronana. Ostatnim cameo Thanosa był krótki epizod po napisach Avengers: Age of Ultron, gdzie postać grana przez Josha Brolina w końcu zakłada Rękawice Nieskończoności.

Marvel Cinematic Universe raczej nie słynie ze świetnie napisanych wrogów. Pewnie, mamy Lokiego, Sępa czy Killmongera, ale oni są raczej wyjątkami. Jako że producenci tego uniwersum przez lata budowali aurę tajemniczości wokół Thanosa – oczekiwania były ogromne. Czy zostały spełnione? Nawet z nadwyżką.

Największy dotychczasowy adwersarz bohaterów Marvela wreszcie rozpoczyna swoją wyprawę po Kamienie Nieskończoności, które pozwolą mu wypełnić swoją misję. Co chyba jasne – wiąże się to z niszczeniem światów. Gdzie więc jest ta wyjątkowość Thanosa? Przecież Ronan, Dormammu czy Ego też już próbowali osiągnąć ten sam cel. Niezwykłe w omawianej przeze mnie postaci jest to, że posiada on powód, dla którego chce to zrobić. Nie jest to Ronan, który pragnie zabijać, bo… tak. Nie jest to też Dormammu czy Ego, którzy mają podobną motywację.

Thanos jest perfekcyjnie zagranym bohaterem, który posiada pełną gamę swoich własnych, jakże ludzkich problemów, a jego chęć do destrukcji jest czymś uwarunkowana. Jest on zdecydowanie moim ulubionym antagonistą w tym uniwersum. (Więcej będziemy o nim dyskutować na naszym kanale YouTube, gdzie wkrótce pojawi się recenzja ze spoilerami).

Film, jakiego jeszcze nie było – Avengers Infinity War recenzja

Avengers Infinity War opinie

Thanos rozsyła „swoje dzieci”, jak to pieszczotliwie nazywa swoich pomocników z Black Order, na Ziemię, by odnaleźli pozostałe Kamienie Nieskończoności. Strażnicy Galaktyki oraz podzieleni po Civil War Avengersi wyruszają bronić poszczególnych Kamieni przed swoimi nowymi kosmicznymi przeciwnikami.

Bracia Russo umiejętnie rozbili kilkudziesięciu bohaterów na mniejsze grupki, między którymi płynie skaczą, opowiadając jedną, spójną historię. Iron Man, Doktor Strange i Spider-Man wykonują jedną misję, Kapitan Ameryka i jego przyjaciele – drugą, Rocket z Thorem i Grootem – jeszcze inną itd. Mimo tego, że w Infinity War jest od groma superbohaterów, reżyserom udało się dla wszystkich znaleźć miejsce i czas antenowy, co było nie lada wyzwaniem.

Jasne, nie jest to tak, że każdą z tych postaci udało im się rozwinąć. Chociażby Bruce Banner zaczął iść w intrygującym kierunku, ale w wirze akcji nie można dokładnie opowiedzieć, na czym polegają jego perypetie z Hulkiem. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, jak dużo bohaterów Russo musieli tutaj upchnąć – i tak należą im się wielkie brawa, że film nie jest papką pełną herosów, tylko świetnie napisaną opowieścią, w której każdy z bohaterów znajduje swoje miejsce. Pierwszy raz oglądając obraz Marvel Studios miałem wrażenie, że potrafił on mnie czymś zaskoczyć, miał cudowny scenariusz.

Nie potrafiłbym skrytykować Avengers: Infinity War za to, że film cierpi na „chorobę cross-overową„, czyli za dużo postaci na jednym ekranie, bo… nie dało się zrobić tego lepiej od braci Russo. Mógłbym się przyczepić, że np. Thor wydłuża czas trwania filmu o swoje długie poboczne zadanie, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Myślę, że to jest podobna sytuacja, jak w przypadku Canto Bight w Ostatnim Jedi. Jednym podoba się lekkie przeciąganie historii na rzecz dodatkowej porcji zabawy, innym nie. (poza tym dalej będę się spierał, że Canto Bight było ważnym elementem historii).

W Wojnie bez granic twórcy idealnie balansują między humorem a poważnymi, wręcz mrocznymi momentami. Bracia Russo dają nam się nacieszyć zabawnymi rozmowami między bohaterami, ale dokładnie wiedzą, kiedy jest czas na chwilę powagi.

Warto też wspomnieć, że ten cały Black Order, pomocnicy Thanosa, byli idealnymi dodatkowymi antagonistami. Największe wrażenie zrobiła na mnie prawa ręka Szalonego Tytana, nazywany w komiksach Ebony Maw. „Dzieci Thanosa” nie byli tylko popychadłami dla Avengersów, ale prawdziwym wyzwaniem. I do tego nieźle wyglądali.

Podsumowanie – Avengers Infinity War recenzja

Bracia Russo dokonali niemożliwego jednocząc kilkudziesięciu superbohaterów, w wyniku czego stworzyli kolejny rewelacyjny film ze stajni Marvel Studios. Inifnity War opowiada genialną historię, której, co ciekawe, głównym bohaterem staje się jej antagonista, Thanos.

Trzecia część Avengers zdoła Was rozbawić, podekscytować, a na końcu zostawi Was wpatrzonych w napisy końcowe z myślą: „Wiem, że zaraz to będą odkręcali, jak to zawsze robią w komiksach, ale cóż to był za finał!”.

Jak Wam podobała się Wojna bez granic? Koniecznie piszcie w komentarzach o swoich wrażeniach!

Spider-Man: Homecoming – recenzja

Avengers Infinity War recenzja, Avengers Infinity War opinie