Artyści, którzy nie znoszą swoich hitów

Artyści, którzy nie znoszą swoich hitów

Wydawałoby się, że artysta, który nagra wielki hit, powinien być wdzięczny losowi – i sobie oczywiście – za ten kawałek do końca życia. Ale czasem miłość do utworu gaśnie. Czasem nawet tak, że artysta postanawia nie grać go już w ogóle na koncertach. Oto muzycy, którzy obrazili się na swoje piosenki. Artyści, którzy nie znoszą swoich hitów.

Radiohead – Creep

Radiohead nigdy nie ukrywali, że „Creep” nie jest ich ulubionym utworem. Mimo że to – jakby nie patrzeć – jeden z największych hitów zespołu. A może właśnie dlatego. Thom Yorke i spółka mieli dość tego, że – niezależnie co by zrobili – ludzie i tak wrzeszczeli pod sceną „Creep”. Więc zespół na kilka lat przestał grać ten kawałek. Kojarzycie tę gitarę? Johnny Greenwood zagrał tak, żeby zniszczyć nielubianą piosenkę. Trochę nie wyszło. W każdym razie Thom Yorke do dzisiaj ma dla kawałka alternatywny tytuł: „Crap”.

Madonna – Like A Virgin i Holiday

Jeszcze mniej swoje niektóre hity lubi Madonna. 10 lat temu artystka powiedziała w wywiadzie, że ma dosyć „Like A Virgin” i „Holiday”, a ból związany z e śpiewaniem tych piosenek ukoiłaby tylko okrągła sumka. Jakieś 30 milionów dolarów. Ale bądźmy sprawiedliwi – Madonna nie tylko nie chciała śpiewać swoich hitów. Nie lubiła ich też słuchać. Artystka stwierdziła, że nic tak nie odbiera apetytu jak wejście do knajpy, w której akurat z głośników słychać „Like A Virgin”. Ale czas chyba leczy rany, bo dwa lata temu Madonna wróciła do swoich hitów na trasie koncertowej.

Oasis – Wonderwall

Powściągliwość i dyplomacja – Liam Gallagher uważa, że wszystko to „bullshit” i nie owija w bawełnę, kiedy mówi o hitach Oasis. Zwłaszcza tym jednym, znienawidzonym, czyli „Wonderwall”. Artysta stwierdził kilka lat temu, że nienawidzi tej piosenki. Oliwy do ognia dolewali Amerykanie, którzy na każdym kroku wołali na Liama „Mr Wonderwall”. Muzyk miał wtedy ochotę bić, a to – jak wiemy – nie przychodzi mu trudno. To teraz mała zagadka: jaka jest – według Liama – dobra płyta Oasis? Taka, na której nie ma „Wonderwall”.

Beastie Boys – You Gotta Fight For Your Right To Party

Beastie Boys nie owijali w bawełnę. Przy okazji wydawania składanki prawie 20 lat temu, zespół krótko i konkretnie podsumował: ta piosenka jest do dupy. Grupa chciała trochę wyśmiać w niej osoby, dla których jedynym celem w życiu jest ciągłe imprezowanie. Ale chyba coś poszło nie tak, bo fani odebrali kawałek jako hymn imprezowiczów. Chyba ktoś tu nie zrozumiał ironii. A już ironią losu było to, że ci wyśmiewani najgłośniej wykrzykiwali tekst na koncertach.

R.E.M. – Shiny Happy People

„Shiny Happy People” to raczej nietypowa piosenka R.E.M., bo zespół nie słynął z radosnych, słonecznych kawałków. Kiedy wytwórnia poprosiła grupę o jedną wesołą piosenkę na album „Out Of Time”, złośliwcy z R.E.M. przynieśli ten utwór, bo byli pewni, że piosenka zostanie odrzucona. No, nie wyszło. Nie dość, że wytwórnia była zachwycona, to jeszcze – o ironio – utwór stał się hitem. Michael Stipe nie ukrywa, że nie jest wielkim fanem tego kawałka. Muzyk nie krytykuje co prawda własnych hitów, bo dla kogoś taka wyśmiewana piosenka może być utworem życia, ale wolałby, żeby ludzkość nie kojarzyła R.E.M. akurat z „Shiny Happy People”.

Coldplay – Speed Of Sound

Chris Martin powiedział kiedyś wprost, że ta piosenka go boli. I wcale nie chodzi o to, że sama w sobie jest słaba albo że zespół nie chciał jej wydawać. Po prostu wokalista napisał ją w ciężkim dla siebie momencie i granie utworu na koncertach było dla niego później trudne. Do tego grupa nie była do końca zadowolona z brzmienia płyty „X&Y”, a ten kawałek jest dla muzyków symbolem wszystkiego, co poszło na tym albumie nie tak. Co zrobił w tej sytuacji Coldplay? Unikał piosenki jak mógł, więc ci, którzy słyszeli ją na żywo, mogli się uznać za prawdziwych szczęściarzy.

Lorde – Royals

To nie jest do końca tak, że Lorde nie znosi swojej piosenki. Bo kiedy sama ją śpiewa, tym bardziej przed kilkudziesięciotysięcznym tłumem, to wie, że to dobry kawałek. Ale gorzej, kiedy za ten utwór zabierają się inni. I nie myślcie, że Lorde jest zadufana w sobie. Nie, ona po prostu w coverach słyszy wszystkie mankamenty tej piosenki. „Brzmi strasznie. Jak dzwonek ze starej Nokii. Ani to fajne, ani dobre” – mówi artystka. Lorde może sobie gadać, a wiele pierwszoligowych gwiazd dałoby się pokroić za taki „niefajny” kawałek.



 

10 wielkich hitów, które są coverami

George Ezra AIRBNB, Manics, Thirty Seconds To Mars i Black Panther – nieagresywnie