Andrzej Pilipiuk Wilcze Leże

Andrzej Pilipiuk Wilcze Leże

Wielki Grafoman powraca, aby znów namieszać na półkach z książkami. I chociaż wielu, już dawno wydało na niego wyrok, Andrzej Pilipiuk jest nadal jednym z najbardziej rozchwytywanych pisarzy w naszym kraju. Twórca historii o Panu Samochodziku, niepoprawnym Jakubie Wędrowyczu czy Kuzynkach, udowadnia, że jego czas jeszcze się nie skończył.

Andrzej Pilipiuk Wilcze Leże, to już kolejny w dorobku pisarza, zbiór opowiadań. Wśród nich, znów spotykamy się z polskim odpowiednikiem Indiany Jonesa, Robertem Stormem oraz doktorem Pawłem Skórzewskim żyjącym na przełomie XIX i XX wieku, dla którego wszystko co nienazwane ma sens.

Opowiadania z wyżej wymienionymi bohaterami, nie zaskakują nas niczym nowym. Proste historie, po które chętnie sięgniemy o każdej porze dnia, zaserwują nam szybką przygodę. Przewidywalne, lekkie oraz pozytywne w odbiorze. W przypadku Roberta Storma, przygoda powiązana jest z nauką. Andrzej Pilipiuk, jako wykształcony archeolog, sięga po raz kolejny w zakamarki legend, zakurzonych historii oraz prawdziwych dokumentów.

Będąc po lekturze, mogę stwierdzić, że nieprzypadkowo autor wybrał Wilcze Leże, na tytuł. Opowiadanie zdecydowanie różni się od pozostałych, swoją wyjątkowością odznacza się na całym tle, pozostając tym samym w naszej głowie na dłużej. Na 75 stronach, przedstawiono trudy życia młodej dziewczyny w okresie drugiej wojny światowej.



Tereny Polski nie były wówczas, bezpiecznym schronieniem dla ludności Żydowskiej, mimo to Stary Mikołaj wymyka się na skraj lasu karmić wilki, których dawno już nie ma. Pilipiuk zrzuca magię na drugi tor, dając upust emocjom związanym z walką młodej Racheli o przeżycie. Autor po raz kolejny wie, gdzie uderzyć, aby czytelnik odczuł najbardziej – dbałość o szczegóły w opisach  strachu, nędzy oraz tego co nieznane, wywołuje niejednokrotnie ciarki na plecach.

Jak na Grafomana, sprytnie przeskakuję po epokach wprowadzając pewien chaos chronologiczny, jednocześnie zachowuje schemat, dzięki któremu płynnie pokrywają się ze sobą tematy. Dla mnie Pilipiuk, po raz kolejny uciera nosa, wszystkim, którzy spisali go na straty. Swoim prostym językiem, dosyć często pobudza nasze głowy do myślenia, tworząc literackie bukiety, wśród których znajdziemy przygodę, historię oraz humor.

Po Andrzej Pilipiuk Wilcze Leże, warto sięgnąć. Jeżeli ktoś uwielbia przygodę, magię, grozę oraz historię, to znalazł wymarzoną lekturę. Książka to nie tylko dobrze napisane słowo, to także ilustrację autorstwa Pawła Zaręby. Ogromna dawka humoru, autentyczność prezentowanych historii, konkretny opis, bez zbędnego biadolenia,  skuszą nie jednego czytelnika. Jeżeli szukacie czegoś przyjemnego, na letnie wieczory, to najnowszy zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka, jest właśnie dla Was.

Tom Fletcher Gwiazdkozaur. Nowa książka wokalisty McFly.

Bler tom 6 Psie Imperium – recenzja