Czy warto kupić? – Shadow Warrior 2

Przy Shadow Warrior 2 można bawić się przednio. Nazwanie tej gry skrzyżowaniem nowego DOOMa, Serious Sama i Borderlands chyba brzmi zachęcająco, prawda?

Historia Lo Wanga

3

Warszawskie studio Flying Wild Hog przygotowało nam kontynuację remake’u gry z 1997 roku. W Shadow Warrior 2 znów wcielimy się w ekscentrycznego bohatera Lo Wanga, którego misją będzie uratowanie młodej dziewczyny przed opętaniem. By to zrobić, ninja XXI wieku musi przechować jej duszę w sobie i… wykonywać jakieś tam zadania.

Mówiąc szczerze, linia fabularna gry jest tak banalna, że trudno mi było nie omijać przerywników filmowych. Są nudne, a uszczypliwe relacje między postaciami zbyt oczywiste. Shadow Warrior 2 nie wyróżnia się mocną historią – na szczęście nikt chyba nie sądził, że tak mogłoby być. Najważniejsza jest rozgrywka, która naprawdę bawi.

DOOM (2015) + Borderlands + Serious Sam?

2

Sam gameplay stanowi świetny balans między wcieleniem Lo Wanga z 1997, a najnowszym, bardzo szybkim i arcygrywalnym DOOMem. Dynamika tytułu to zasługa mobilnych umiejętności przeciwników i bohatera, który potrafi wykonywać double jumpy i dashe. Niestety z wrogami po kilku godzinach jest trochę gorzej. Developerzy zaprojektowali za mało modeli przeciwników, przez co widujemy te same kreatury za często.

Starcia to brutalny i krwawy taniec. Do dyspozycji oddano nam pełen wachlarz broni palnej i białej. Musimy nauczyć się dobrze wyczuwać, kiedy bardziej opłaca nam się podbiec, wystrzelić pociski ze strzelby i dobić przeciwnika kataną, a kiedy zachować dystans do rywala i rozprawić się z nim łukiem lub rewolwerem. Po skończeniu samouczka zobaczymy, że nieważne jaki styl gry preferujemy, przy każdym starciu będziemy musieli wybierać między walką w zwarciu, a walką na dystans.

Lo Wang na dodatek może korzystać z mocy, takich jak znikanie, wbijanie wrogów na kolce, uzdrawianie się lub popychanie. Nie są one na tyle mocne, by przyćmiły one opisaną wyżej walkę.

Zostając w temacie narzędzi mordu, ludzie z Flying Wild Hog zaimplementowali do swojego tytułu całkiem interesujący system upgrade’owania broni. Kamienie, zbierane przez nas po potyczce, służą nam do zwiększania statystyk oręży i spluw. Choć sam pomysł był dobry, to wykonanie dużo słabsze. Wolałem zupełnie nie interesować się tym, jakie kamienie zebrałem w czasie gry, bo przeglądanie ich zajmuje prawie tak samo dużo czasu, jak wybieranie dobrego ekwipunku w Borderlands lub Diablo.

Feeling strzelania, możliwość gry w kooperacji (czego niestety nie sprawdziłem) i skupienie się na gameplay’u zamiast na fabule bardzo przypomina mi Borderlands albo Serious Sama. Jeśli uwielbiacie te gry, to na pewno znajdziecie coś dla siebie w Shadow Warrior 2.

Mamy gdzie biegać

1

Mapy są duże i otwarte, dzięki czemu bardzo przyjemnie i swobodnie się po nich skacze. Z taką szybkością rozgrywki, cieszę się, że twórcy zaprojektowali większe lokacje, bo inaczej nie mielibyśmy szansy wykorzystać i poczuć tę świetną mobilność Wanga.

Każda lokacja jest dobrze skonstruowana. Co ciekawe, poziomy w Shadow Warrior 2 są generowane losowo – może nie do końca, bo czerpią one ze stworzonych przez twórców, powtarzalnych się w każdym przypadku części. Brzmi to dobrze dla normalnych graczy, którzy chcą powtórzyć level, nie nudząc się przy tym, ale słabo dla tych, którzy chcą dany poziom wymasterować. W końcu jak mają to zrobić, jak wszystko im się cały czas zmienia?

Świetna zabawa, która potrafi się nudzić

4

Nie jestem typem gracza, który uwielbia „bezmózgie strzelanki”. Cenię w grach dobrą fabułę i ciekawe postaci. Muszę jednak przyznać, że przy Shadow Warrior 2 bawiłem się rewelacyjnie, chociaż że moje sesje z tym tytułem nie mogły być przesadnie długie, bo zaczynał mi się wtedy nudzić. Sądzę, że zdecydowanie opłaca się wydać 100 złotych na tę polską produkcję, bo gra jest dobra i nieźle zoptymalizowana (niestety kilka razy mnie scrashowało). A jeśli macie kogoś do co-opa, to nie ma co się zastanawiać!