Tintin w kraju Sowietów

Tintin w kraju Sowietów – recenzja

Napisany w 1930, a wydany po raz pierwszy w Polsce dopiero w 2011 roku pierwszy tom serii Przygód Tintina trafił niedawno w moje ręce.

O historii wydania…

Georges Remi, szerzej znany w komiksowym świecie pod pseudonimem Hergé, był jednym z najbardziej cenionych twórców historii obrazkowych XX wieku. Jego najważniejszym dziełem jest bez wątpienia seria Przygód Tintina. Pierwsza opowieść tego cyklu zaczęła pojawiać się na przełomie 1929 i 1930 roku. Choć teraz Przygody Tintina określane są mianem klasyka, to na początku były nazywane najgorszym tworem rysownika.

Hergé przez dziesięć lat od 1929 roku pracował w konserwatywnej, zahaczającej o faszyzm belgijskiej gazecie,zwanej Le Vingtième Siècle (XX wiek). Prowadzona była przez Abbé Norberta Walleza, który chciał propagować swoje profaszystowskie i antysemickie poglądy. Wallez zatrudnił Hergé’a do pracy nad dodatkiem do gazety dla najmłodszych, Le Petit Vingtième (The Little Twentieth / Małe dwudziestolecie).

Hergé, już wtedy posiadający doświadczenie w pracy nad komiksami, stworzył postać Tintina. Na łamach Le Petit Vingtième za niedługo miały zacząć pojawiać się wymyślone przygodowe opowieści o dziennikarzu gazety o tej samej nazwie.

Rysownik miał już swoje plany, co do pierwszej misji Tintina, które szybko zostały wybite z jego głowy przez Walleza. Z tego powodu reporter zamiast wybrać się na podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, miał znaleźć się w Związku Radzieckim. Wszystko po to, by odciągnąć potencjalnego młodego czytelnika od komunizmu i być może, przyciągnąć go do poglądów redaktora naczelnego Le Vingtième Siècle.

Środowiska prokomunistyczne uznały Tintina w kraju Sowietów za przesiąknięte propagandą, kiepsko narysowane komiksiki. Korzystając z naszej dzisiejszej wiedzy historycznej, nie sposób nie stwierdzić, że Hergé w dowcipny i przerysowany sposób, miał dużo racji w opisywaniu działania komunizmu.

Czy warto kupić?

Przygody Tintina to znana na całym świecie seria komiksów, która w 2011 roku doczekała się nawet świetnej animacji w reżyserii Spielberga. Lata temu miałem przyjemność czytać późniejsze tomy Tintina, ale nigdy w moje ręce nie wpadł pierwszy numer.

Tintin w kraju Sowietów nie ma w zasadzie wyraźnie nakreślonej fabuły. Główny bohater razem ze swoim psim przyjacielem Milusiem, zostaje wysłany przez pracodawcę do Związku Radzieckiego, by rzetelnie opisać, jak wygląda tam życie. Tintin już na samym początku ledwo uchodzi z życiem po próbie zamachu na jego życie. Czytając ten komiks, po prostu czuć, że był on pisany, jako dodatek do gazety, w której co tydzień publikowano nowy pasek historii. Przez to Hergé musiał wciągać Tintina w ciągłe problemy, by pozostawiać czytelnikowi niedosyt i wprawiać go w chęć kupienia następnego numeru.

Nie sprawia to jednak, że Tintina w kraju Sowietów czyta się źle. Nic z tych rzeczy! Nawet po prawie 90 latach od premiery komiks czyta się ze satysfakcją i ciekawością.

Zwyczajnie nie da się, nie poczuć sympatii do reportera, przeżywającego zdumiewające przygody i jego inteligentnego pieska pomagiera, choć przecież ten duet tak bardzo przypomina pary znane z innych komiksów dla dzieci. Skojarzenia z Obeliksem i Idefiksem czy Lucky Luke’iem i Jolly Jumperem nie są błędne.

To w sumie zabawne, jak można porównać opinię młodego człowieka, żyjącego w postkomunistycznym świecie, czyli moją, do recenzji Tintina w kraju Sowietów z lat trzydziestych XX wieku. Ze wszystkich lekcji historii, rodzinnych opowieści albo filmów obraz tego ustroju politycznego majaczy mi się niczym ten z komiksu Hergé’a. Zdaję sobie sprawę, że komiksowy Związek Radziecki został przerysowany i podany w dowcipnym wydaniu, ale jest dla mnie coś prawdziwego w jednej scenie. Po lewej stronie kadru widzimy naszego protagonistę, wychylającego się z Milusiem przez płot. Czytelnicy, tak samo jak bohaterowie, są świadkami prowadzonego głosowania.

Towarzysze, mamy tutaj trzy listy! W tym jedną partii bolszewickiej! Komu się ta lista nie podoba, niech podniesie rękę! Zatem kto jest przeciw tej liście?”. W tym momencie trzej urzędnicy wyciągają pistolety i celują nimi prosto w ludzi, „Nikt?… Niniejszym ogłaszam, że lista bolszewicka została przyjęta jednogłośnie!„.

Warto zwrócić też uwagę na fakt, że Tintin w kraju Sowietów, jako jedyny z całego cyklu, nigdy nie został pokolorowany. Rysunki, między innymi z tego powodu, są niezwykle minimalistyczne. Łatwa kreska i brak wielu szczegółów w tle sprawiają, że komiks czyta się nad wyraz szybko. Już od drugiego numeru, Tintin w Kongo, Hergé zaczął rysować w bardziej skomplikowany sposób. Warto więc, choćby z tego powodu, wyposażyć się w pierwszy epizod przygód reportera, by dostrzec tę zmianę.

Nowe, duże wydanie Egmontu również pięknie będzie prezentowało się w Waszej kolekcji. Może grzbiet specjalnie nie zachwyca, ale dalej nie mogę napatrzeć się na okładkę Tintina w kraju Sowietów. Jest wprost cudowna.

Jestem bardzo zadowolony, że mogłem poznać pierwszy w historii komiks z serii Przygód Tintina. Jeśli na Waszych półkach brakuje tego bezdyskusyjnego klasyka, koniecznie się nim zainteresujcie. Warto.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji :)