Star Wars. Przebudzenie Mocy – Recenzja książki

Film opowiedziany na stronach powieści? Nigdy wcześniej nie miałem styczności z adaptacjami książkowymi, aczkolwiek moje fanbojstwo do Gwiezdnych Wojen, w tym najnowszej odsłony, rozkazało mi przeżyć przygodę Finna, Poe’a i Rey w trochę innym wydaniu. Czy nieco rozbudowana o nowe wątki i szczegóły, historia znana z filmu jest warta przeczytania? Przekonajcie się.

Adaptacja Przebudzenia Mocy – Dla kogo?

Wbrew temu jakie miałem mniemanie o książkowych adaptacjach filmów, Przebudzenie Mocy czyta się wyjątkowo przyjemnie. Jednakże nie jest to pozycja obowiązkowa, z którą koniecznie należy się zapoznać. Pewne jest, że nie wszyscy czytelnicy będą usatysfakcjonowani z lektury. Osoby bardziej interesujące się i głębiej siedzące w uniwersum, stworzonym przez George’a Lucasa, dla których premiera VII części była niewyobrażalnie wielkim wydarzeniem, mogą miło powtórzyć swój ulubiony film minionego roku z lekka innej strony. Natomiast osobom, którym nie mają aspiracji znać pierwszą część nowej trylogii wzdłuż i wszerz oraz wystarczy im jedynie oryginalny film, poleciłbym zapoznanie się z historiami, których na pewno nie znają – jak chociażby recenzowany już przez nas TarkinAlan Dean Foster serwuje świetnie znane nam momenty superprodukcji wzbogacając je o chociażby wydostanie się Poe’a z Jakku czy szersze spojrzenie na wątek polityki czy Ruch Oporu. Są to wątki, których nie ma zbyt wiele oraz nie mają żadnego wpływu na fabułę, jednak pozwalają jeszcze trochę dłużej nacieszyć się nowymi przygodami.

Nowe wątki, czyli małe rozszerzenie filmu

Szkoda, że losy pilota Ruchu Oporu, rozszerzone w samej książce, zostały okrojone w produkcji kinowej. Rozumiem, że twórcy kurczowo trzymali się dwugodzinnego czasu trwania obrazu, choć nikt by się nie obraził na ciut dłuższy seans. Co więcej w filmie brakowało wytłumaczenia w jaki sposób Dameron znalazł się w X-Wing’u na Takodanie. W książce możemy je poznać, ale z drugiej strony nie są tak dogłębnie przedstawione jakbym sobie życzył.

Książka wiele by zyskała, gdyby autor oraz ludzie czuwający nad nią postanowili ją bardziej rozszerzyć. Grubsza objętość spokojnie zmieściłaby nowe historie i przyciągnęła szersze grono odbiorców. Obecnie powstaje całe mnóstwo książek i komiksów opowiadających wydarzenia pomiędzy, lub w trakcie filmów. Rozwijane są głównie czasy oryginalnej trylogii, ale wkrótce twórcy zajmą się i tą najnowszą.  Mam na myśli, że lektura byłaby ciekawsza gdybyśmy otrzymali np. perypetie Rey, Finna i Poe mające miejsce przed filmem, tak jak opisuje to powieść Before the Awakening.

W Przebudzeniu Mocy Alana Dean Fostera częściej jest wspominana polityka, lecz liczyłem na przedstawieniu jakiś dyskusji w centrum Nowej Republiki. Myślałem, że Korr Sella wysłana by negocjować do Republic City, będzie miała znacznie większą rolę niż w filmie i zobaczymy same negocjacje. Jest to element, którego najbardziej brakowało mi na srebrnym erkanie. Nie dostaliśmy zbyt dużo informacji o funkcjonowaniu obecnej władzy, a planetę widzieliśmy jedynie kilka sekund w momencie zniszczenia. Szkoda, że książka w tej kwestii nie uzupełniła widowiska J.J. Abramsa. Destrukcja układu planet nie budzi żadnych emocji w momencie, gdy o nim prawie nic nie wiemy. Powrót republiki był jedną z rzeczy, które najbardziej mnie intrygowały wraz z oczekiwaniem na kolejny epizod. Zobaczyć stan zbliżony do tego z prequeli, jeszcze sprzed okrutnych rządów Imperium, musiałoby być czymś genialnym. Być może ciekawą pozycją okaże się powieść Bloodline, która rozgrywa się sześć lat przed siódmą częścią i opowiada o Lei jako członkini Galaktycznego Senatu. Może zostaną wyjaśnione tam rzeczy nieobecne w Przebudzeniu Mocy.

Rozbudowane dialogi

Poza poszerzeniem historii o nowe wydarzenia, wzbogacono ją o dłuższe dialogi. Oczywiście one również nie wprowadzają żadnych rewelacji, ale z drugiej strony pozwalają nam lepiej poznać bohaterów z ich własnej perspektywy. Znalazły się i takie, które mogłyby zostać użyte w filmie, jak np. dyskusja o zniszczeniu bazy Starkiller, podczas, której zdobywamy więcej informacji na temat jej funkcjonowania.

Minusy powieści

Niestety nie wszystkie nowe elementy, zawarte przez autora w powieści,  odbieram pozytywnie. Jeden z nich rozgrywający się w zamku Maz Kanaty jest całkowicie zbędny, a na dodatek  jego pojawienie się może stać się kolejnym argumentem dla osób, które zarzucają Przebudzeniu Mocy skopiowanie schematów z oryginalnych filmów.

Kolejnym niepotrzebnym jest spotkanie Poe’a z Rey. W widowisku Disneya bohaterowie się nie poznali, więc dlaczego mieliby to zrobić w książce? Ponieważ jest ona kanoniczna, spotkanie jak najbardziej się odbyło, aczkolwiek myślałem, że nastąpi ono w kolejnej części. Gdy na ekranie bohaterowie spotkają się, tak jakby byli dobrymi znajomymi, widzowie nie przeczytawszy adaptacji poczują dezorientację. Bez problemu można się domyślić, że zamienili parę słów w bazie Ruchu Oporu, lecz fani woleliby obejrzeć ich poznanie na ekranie, a nie na stronach powieści. Prawdę mówiąc powinna ona dopowiadać pewne szczegóły zamiast przedstawiać znaczące wydarzenia związane z relacjami głównych bohaterów.

Podsumowanie

Przebudzenie Mocy przez znaczną większość stron przedstawia scenariusz filmu. Słysząc o pewnych dodatkach lepiej zbytnio się nie nastawiać, ponieważ wielu ich tu nie nie ma. Choć fanom Gwiezdnych Wojen mogą dostarczyć szczyptę przyjemności. Jakość wydania powieści przez Uroboros stoi na bardzo wysokim poziomie. Wystarczy porównać standard książek z nowego kanonu z pozycjami od wydawnictwa Amber. Alan Dean Foster napisał lekką, niewymagającą lekturę, adekwatną na chociażby wakacyjny wyjazd.

pm

Dziękujemy wydawnictwu Uroboros za udostępnienie książki do recenzji.