Darth Vader i zaginiony oddział recenzja

Star Wars. Darth Vader i zaginiony oddział – recenzja

Darth Vader, nękany wizjami przeszłości, musi zapomnieć, co to znaczyło być Anakinem Skywalkerem.

Darth Vader i zaginiony oddział recenzja

Historia Anakina krótko po tym, jak stał się Vaderem

Jednym z elementów za które kocham prequele, to fantastyczny pomysł na rozwój Dartha Vadera. Znaczna część Oryginalnej Trylogii pokazała tę postać jako zwykłego badassa. Dopiero Powrót Jedi oraz trylogia tworzona od 1999 do 2005 roku stworzyły nowe warstwy dla Vadera. Łatwo zauważyć, że prequele, choć pełne wspaniałych konceptów, były słabo napisanymi filmami. Na szczęście stare Expanded Universe, obecne Legendy, w godny sposób kontynuowało świetne idee scenarzystów Star Wars.

Darth Vader nie zdołał do końca zniszczyć Anakina

Scenariusz napisany przez Hadena Blackmana skupia się na wydarzeniach krótko po Zemście Sithów. Po porażce z Obi-Wanem na Mustafar, Palpatine nie traktuje swojego nowego ucznia lepiej niż imperialnych admirałów. Ująłbym to nawet inaczej. Vader, w kwestii zaufania Imperatora, nie dorównuje najbardziej wiernym imperialnym admirałom.

Darth Vader musi więc walczyć o względy swojego mistrza. Nasz bohater zostaje wysłany na misję do niezbadanej Mgławicy Duchów, by odnaleźć i uratować zaginioną załogę Imperium. Stawka jest o tyle wysoka, że w składzie tej drużyny znajduje się Garoche Tarkin, syn wiernego sługi Imperatora.

Historia w dużej mierze eksploatuje słabość Vadera. Wybraniec Mocy cały czas doznaje wizji, w których widzi szczęśliwego siebie u boku Padmé. Właśnie za ten element fabuły cenię sobie ten komiks. Anakin Skywalker już tak daleko zaszedł na Ciemną Stronę Mocy, dokonał już takich straszliwych czynów, że zwyczajnie nie może powrócić na dobrą ścieżkę… a przynajmniej do zakończenia szóstego epizodu 😉

To nie oprawa graficzna gra tu pierwsze skrzypce

Ilustracje Ricka Leonardiego nie zachwycają. Artysta bardzo mało uwagi poświęca detalom, przez co wiele obrazków wygląda, jakby były niedokończone. Nie wywarły na mnie większego wrażenia.

Wes Dzioba, odpowiedzialny za kolory, bardzo dobrze wykreślił wyraźną granicę między rzeczywistymi wydarzeniami a wizjami Anakina. Gdy obserwujemy Vadera na swojej misji, to odcienie są chłodne. W momentach, gdy widzimy wyobrażenia bohatera o szczęśliwym życiu, kolory stają się cieplejsze. Wszystko wydaje się wtedy mniej realne przez to, że Dan Green, który zajął się w tym komiksie tuszowaniem, nie obrysował rysunków Leonardiego w scenach wizji. Daje to wrażenie złudzenia, co świetnie współgra z opowiadaną historią.

Podsumowanie

Darth Vader i zaginiony dodaje swoją cegiełkę do budowy tego bohatera. Przemiana postaci z przestraszonego, zniewolonego chłopca w budzącego strach, niewolnika swojego własnego ciała i Imperatora sprawia, że Darth Vader to jeden z moich ulubionych antagonistów świata popkultury. Zamysł zrobienia z Vadera kogoś więcej niż jednowymiarowego bohatera, choć pierwotnie wyszedł od scenarzystów Powrotu Jedi, został fantastycznie pokazany w Legendach, również w tym albumie.

Warto dodać, że Darth Vader i zaginiony oddział bardzo dużo dał postaci Tarkina, choć poświęcił mu bardzo mało czasu.

Na uwagę zasługuje fakt, że akcja komiksu ma miejsce krótko po trzecim epizodzie Gwiezdnych Wojen i to armia Imperium nie ma jeszcze w swoich szeregach szturmowców, a dalej korzysta z pomocy klonów. To naprawdę ciekawe widzieć, jak Imperium, stworzone z pyłów Republiki, jeszcze nie zmieniło wielu rzeczy na te, które znamy z Oryginalnej Trylogii.

Oczywiście ten komiks nie należy teraz do oficjalnego kanonu, ale myślę, że albumy z serii Legendy wydawanej przez Egmont, to pozycje, które warto czytać. Darth Vader i zaginiony oddział może nie porwał mnie ani fabułą, ani stroną graficzną, ale bardzo dobrze zaprezentował rozterki Anakina po przejściu na Ciemną Stronę.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji :)