Star Wars: Battlefront 2

Star Wars: Battlefront 2 – jest na co czekać?

Wczoraj wyciekł teaser trailer Star Wars: Battlefront II, który linkowaliśmy na naszym Facebooku. Pierwszy Battlefront od DICE i EA raczej nie okazał się moją ulubioną grą z uniwersum Gwiezdnych Wojen, lecz potrafiłem dostrzec w niej wielki potencjał. Pewnie z tego powodu nie mogę przestać oglądać zwiastuna sequela.

Mea culpa, mea maxima culpa

Naprawdę wiem, że po kiepskiej premierze reboota Battlefronta powinien zostać stworzony specjalny zakaz nakręcania się na kolejną część. Nic niestety nie poradzę, że krótki, 30-sekundowy teaser trailer zdołał mnie tak dobrze nastawić na premierę gry.

Na Kulturalnej Planecie często piszemy o Gwiezdnych Wojnach. Lubimy sobie z k-paxem pożartować, że od czasu do czasu nasza strona zmienia się w serwis stricte o uniwersum Lucasa. Nietrudno się domyślić, że dość duża częstotliwość pisania tekstów o Star Wars jest wynikiem naszej wielkiej fascynacji tym światem.

Star Wars: Battlefront był dla mnie wielką premierą 2015 roku. Oryginalne Battlefronty nigdy nie były moimi ulubionymi grami ze świata Gwiezdnych Wojen, jednak ciężko było nie zapałać do nich sympatią. Zwłaszcza „dwójka” miała wszystko, czego potrzebowała – mnóstwo bohaterów i złoczyńców, lepszą sztuczną inteligencję, wspaniałe Galactic Conquest oraz świetny multiplayer. Co ciekawe ze wszystkich odsłon Battlefronta najbardziej przypadł mi do gustu Elite Squadron, gra na PSP z 2007 roku. To było COŚ!

Dobrze, wróćmy do głównego tematu tego artykułu, czyli moich odczuć po obejrzeniu teaser trailera Star Wars: Battlefront II od Electronic Arts.

Trochę o pierwszej części oraz „wyciekach” zwiastunów

W ostatnich czasach wśród twórców gier oraz filmów zrobiła się moda na publikowanie zwiastunów w formie „wycieków”. Skąd wiadomo, że teaser trailer Battlefronta II jest kontrolowanym wyciekiem? Wczorajszy zwiastun trwał trzydzieści sekund, a ten, który zobaczymy 15 kwietnia na Star Wars Celebration ma być dłuższy. Gdyby ktoś rzeczywiście zdobył i postanowił wrzucić do Internetu ten trailer, to po co miałby go skracać?

Po premierze Battlefronta z 2015 roku napisałem artykuł o ośmiu rzeczach, których wyraźnie zabrakło w tej produkcji. Serdecznie polecam przeczytanie tego tekstu 😉

W skrócie – Star Wars: Battlefront kompletnie nie posiadał zawartości. Gra wydawała się przepięknym demem technologicznym, z którego wycięto najlepszy kontent i sprzedano w DLC. Produkcja DICE osadzona w świecie Gwiezdnych Wojen miała gigantyczny potencjał, który nie został wykorzystany. Sama gra bez żadnych dodatków pozwoliła mi bawić się przez kilkanaście godzin. Potem odstawiłem ją w daleki kąt.

W związku z premierą Star Wars: Battlefront – Ultimate Edition postanowiłem znów dać temu tytułowi szansę. Edycja ta mieści w sobie podstawową wersję gry oraz wszystkie wydane DLC. Nadal lubię od czasu do czasu włączyć Battlefronta, choć serwery świecą pustką. To dobra zabawa, która jednak szybko się nudzi.

Wrażenia po obejrzeniu teaser trailera

Wczoraj wstałem rano i ujrzałem, że w internecie pojawił się omawiany przeze mnie teaser trailer. Jak przystało na poważnego gracza, zwiastun włączyłem na telewizorze, a nie na małym ekranie telefonu. Szacunek dla dzieła przede wszystkim 😉

Po pierwszych sekundach, które prezentowały kampanię dla jednego gracza, wywnioskowałem, że fabuła będzie dziać się chwilę po zakończeniu Powrotu Jedi, aż do wydarzeń z Przebudzenia Mocy. Oczywiście to może być błędne założenie, ale bardzo ucieszyłbym się, gdyby DICE postanowiło wypełnić luki fabularne między oryginalną trylogią a sequelami.

Mamy single-player – największa wada „jedynki” została naprawiona.

Dalej krótkie ujęcie prezentuje imperialnych szturmowców i maszyny AT-AT na zupełnie nowej planecie Vardos. Nie sądziłem, że w sequelu również pojawią się czasy oryginalnej trylogii – o czym potem.

Następnie widzimy Sokół Milenium, który ucieka myśliwcom Najwyższego Porządku na Takodanie. Dotarło do mnie, że akcja gry będzie dziać się od Nowej Nadziei do przynajmniej Przebudzenia Mocy. „Pewnie Disney wciąż nie chce przyznawać się do prequeli…

W Battlefront II znów pojawi się planeta Hoth. Wielce ucieszył mnie fakt, że po śniegu przebiegł Tauntaun, zwierzę, na którym jeździł Han Solo w piątym epizodzie! Bolączką „jedynki” było to, że gracze po stronie Imperium mieli kilka maszyn kroczących, a Rebelia, cóż… Rebelianci nie mieli nic. Kolejna wada naprawiona.

I nagle pojawia się napis „Across all eras”. Czy to znaczy, że będą Wojny Klonów?! Tak! Na trailerze Darth Maul przygotowuje się do starcia z Yodą! Wreszcie!

Potem widzimy Rey, biegnącą z mieczem Skywalkerów, a następnie Kylo Rena.

Mam nadzieję, że…

Nie wiemy dużo. Zdrowy rozsądek każe nam myśleć, że Star Wars: Battlefront II zapowiada się być gigantyczną grą, która usatysfakcjonuje nawet najchłodniej nastawionego fana Gwiezdnych Wojen.

Mam nadzieję, że każda z er będzie wyeksploatowana do granic możliwości. Mam nadzieję, że fabuła zdoła mnie wciągnąć. Mam nadzieję, że DICE zrezygnowało z tych głupich żetonów na rzecz prawdziwych hangarów ze statkami kosmicznymi. Mam nadzieję, że developerzy usunęli nudne Gwiezdne karty i ustąpili miejsce ciekawemu rozwojowi swojej postaci.

Dużo tych nadziei, prawda? Ale czy to nie nadzieja jest jedną z najważniejszych rzeczy w świecie Gwiezdnych Wojen?

Star Wars: Battlefront II powoli staje się jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie gier tego roku. Obym się nie zawiódł.