Sorry Boys

Sorry Boys koncertowo – Widziane ze stolycy

Zaparkować w piątkowy wieczór w centrum Warszawy to cud. Jedno kółko wokół Hybryd, drugie … i nic. Wskazówka przytula się do 20.00, za chwilę zacznie się koncert, a ja w lesie, a raczej w miejskiej dżungli samochodowej.

Dobra jeszcze jedno kółeczko i jak się nie uda, to wracam do domu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na chodniku wyrasta machająca do mnie postać. Jest miejsce! Uff! Symboliczna złotówka to całkiem niezła stawką za machanie rękoma.

Mijam lekko już rozchwianą, wieczornym powietrzem, młodzież na chmielnej i wchodzę do klubu. Gęsto, tłoczno, gwarno. Gasną światła i startujemy. Piękna podróż na wulkan i w okolice. Bela, jak zwykle skupia  na sobie uwagę. Mała, lekko wystraszona dziewczynka w przerwach na sceniczne pogaduchy i demoniczna artystka, która opowiada muzyczne historie nie tylko zjawiskowym głosem, ale całą sobą. Fantastyczne, dobrane ze smakiem światła dopełniają tej opowieści.

Sorry BoysChłopcy w tle sceny doskonale się bawią i dają z siebie wszystko. Nowa wersja Chance „lekutko ryje czerep”, w pozytywny sposób. Nagłe pojawienie się chóru zaskakuje pozytywnie, dzięki czemu Evolution brzmi jak nigdy.

Jednym słowem dobry wieczór, dobre emocje, koncertowo zagrane. Kto nie widział Sorry Boys powinien nadrobić zaległości. Warto.

Ps. Subiektywna sugestia. Na nowej płycie Sorry Boys powinni zabrzmieć tak jak na koncercie, gdzie gitarki smacznie walczą z klawiszami o nasze uszy.