Rzeźnia numer pięć – Kurt Vonnegut

Wrzesień to dla mnie otwarcie mojej przygody z Kurtem Vonnegutem. Rzeźnia numer pięć pokazuje mi, że będzie to wartościowa znajomość.

Zacząłem od uznawanej przez wielu za najważniejszą książkę Vonneguta – Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią. I muszę powiedzieć, że to było „coś”!

Zanim ten amerykański pisarz z niemieckimi korzeniami wydał Rzeźnię numer pięć, długo myślał, jak przystąpić do pisania tej lektury. Jak w sposób godny i przejmujący opisać bombardowanie przed Aliantów Drezna w 1945 roku, którego Vonnegut był świadkiem?

Wszystko to zdarzyło się mniej więcej naprawdę. W każdym razie wszystko to, co dotyczy wojny.

Wojna to bardzo trudny temat do pisania nawet dla ludzi, którzy w żadnej nie uczestniczyli. Zapewne jeśli widziało się mord setki tysięcy osób i wyparowanie pięknego miasta na swoje własne oczy, to robi się to jeszcze trudniejsze.

Kurt Vonnegut napisał prawdziwą powieść antywojenną. Nie usłyszymy tu o pięknych i mężnych amerykańskich żołnierzach w czyściutkich mundurach. Zamiast tego przeczytamy o ludziach, którzy niedawno przestali nazywać siebie dziećmi, a zostali rzuceni przez los w wir niesprawiedliwości.

Pisarz połączył brud wojny z, może się wydawać błahym, science fiction. W atmosferze ziemskiej pojawiają się kosmici – Tralfamadorczy. Przylecieli miliony lat świetlnych po to, by porwać przedstawiciela rasy ludzkiej, którym okazuje się główny bohater książki, Bill Pilgrim. Obcy umieszczają go w ZOO na swojej planecie.

Dzięki Tralfamadorczykom Bill zaczyna podróżować w czasie. Cały czas chaotycznie zmienia okres swojego życia, który przeżywa. Raz jest dzieckiem, nachylającym się nad kanionem, by po zamknięciu oczu na nowo przeżywać tułaczki II wojny światowej. Myślę, że umiejętności bohatera to nie tylko dziwna i zabawna odskocznia od największego konfliktu zbrojnego świata, ale też pewien zabieg, mający na celu pokazać chaotyczne życie człowieka po wojnie.

Zupełnie inaczej o II wojnie światowej

Czytając tę powieść czasem ma się ochotę parsknąć śmiechem z satyrycznego i dziwnego humoru, a czasem wpaść w długą zadumę. Mało komu, opowiadając o wojnie, udaje się wstrząsnąć czytelnikiem nie przytaczając przesadnie brutalnych scen. Mało komu udaje się tak lekko i jakby od niechcenia przekazać tak wiele. Mało komu udaje się w jednym zdaniu zawrzeć tyle ludzkiej prawdy.

Wydaję mi się, że Rzeźnia numer pięć to książka, którą powinien przeczytać każdy. Kurt Vonnegut w sposób absurdalnie prawdziwy napisał o swoich wspomnieniach z wojny, przybierając je w skomplikowaną, ale krótką formę fantastyki naukowej. Nietuzinkowe dzieło!