Gorillaz Hallelujah Money

Nowa piosenka Gorillaz – Dlaczego Hallelujah Money jest tak źle przyjęta?

Po sześciu latach od wydania ostatniej płyty zespół Gorillaz nareszcie podzielił się swoją nową muzyką. Twórcy ponownie eksperymentują produkując utwór Hallelujah Money, który nie powinien być zaskoczeniem dla starych fanów, znających więcej, niż tylko single grane w stacjach radiowych. Damon Albarn połączył siły z niezwykle charyzmatycznym i specyficznym Benjaminem Clementinem, by wyrazić protest polityczny w związku z zaprzysiężeniem Donalda Trumpa.

Gorillaz Hallelujah Money – Czwartkowe zaskoczenie…

Powiem szczerze, że podczas tego tygodnia coś zdecydowanie wisiało w powietrzu. I nie chodzi o wszechobecny smog, a atmosferę na portalach społecznościowych Gorillaz, która dawała wrażenie, że w najbliższych dniach może pojawić się coś dużego. I tak się stało, wracając ze szkoły do domu na ekranie mojego smartfona niespodziewanie pojawił się nowy utwór Gorillaz. Rozpoczął się bardzo znajomymi, elektronicznymi, dźwiękami mówiącymi, że znów mamy do czynienia z animowanym zespołem. Później pojawiło się dość dziwne video nagrywane w Trump Tower. W piosence krytykującej przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych pierwsze skrzypce gra Benjamin Clementine, a Damon Albarn, jak często przy gościnnych kawałkach, akompaniuje.

Tekst jest dobry, ale to prezentacja, nieznanego mi dotąd piosenkarza zrobiła na mnie największe wrażenie. Za nim pojawiła się nowa muzyka, obawiałem się najgorszego. Ostatnia twórczość tej grupy w postaci krążka The Fall nie była najlepszym pożegnaniem rozpoczynającym długą przerwę w działalności Gorillaz. Wszak Hallelujah Money okazał się pozytywnym zaskoczeniem, choć niestety należę do mniejszości słuchaczy lubiących ten utwór. Dlatego też chciałbym podzielić się z Wami kilkoma spostrzeżeniami dlaczego nowa piosenka została została tak źle przyjęta.

Dlaczego Hallelujah Money jest tak źle przyjętą piosenką?

Bardzo zawinił tu zespół oraz kampania promocyjna nowej płyty. Mówiąc krótko, Hallelujah Money nie powinno być pierwszą piosenką, którą usłyszeliśmy po tak długiej przerwie. Po pierwsze fani, po powolnym nasyceniu emocji na powrót Gorillaz, oczekiwali czegoś większego i bardziej muzykalnego w stylu Feel Good Inc. czy Clint Eastwood. Przygotowywano nas na jakiś nowy teledysk animowany, w którym zobaczylibyśmy ponownie cały skład grupy.

W tę stronę przynajmniej szły wszystkie grafiki, historyjki czy inne filmiki publikowane już od września. Jestem w stanie zrozumieć ten ból, który wylewa się na fanowskich forach. Po prostu przed udostępnieniem Hallelujah Money, należało zaprezentować pierwszy „normalniejszy” singiel. Wtedy emocje by opadły, a wczoraj opublikowane nagranie nie wywołałoby już takiej fali krytyki.

Drugą sprawą jest fakt, że Gorillaz wcale nie odchodzi od swojego stylu, ani nie zmieniło się w stosunku do poprzednich wydawnictw. Tutaj odnoszę się do komentarzy, których autorzy najwyraźniej nie byli zaznajomieni z całą dyskografią kapeli. Damon Albarn oraz Jamie Hewlett stworzyli projekt, który miał się cechować licznymi muzycznymi eksperymentami, w których każdy utwór miał reprezentować coś zupełnie odmiennego. I oczywiście nie znajdziecie tego we wcześniej wspomnianych przebojach, lecz w tych nie grywanych w radioodbiornikach kawałkach.

Posłuchajcie kilku piosenek z wcześniejszych płyt i zobaczycie wtedy, że mają wiele wspólnego z Hallelujah Money. Sprawdźcie chociażby Fire Coming Out of the Monkey’s Head, historię czytaną przez Dennisa Hoppera oraz Glitter Freeze, czyli muzycznego alfabetu morse’a. Nie są to przebojowe piosenki, które włączamy sobie na codzień, stanowią jednak istotną część przekazu, jaki na swoich krążkach proponuje nam grupa. Jednak to właśnie one nadają Gorillaz swoistej Gorillazowatości 😉

Co dalej?

Powrót Gorillaz okazał się dla wielu fanów, oczekujących na nowy album, wielkim rozczarowaniem. Jednak moim zdaniem nie do końca tak powinno być. Ktoś kto zna twórczość muzyków ukrywających się za rysunkowym imagem, wie że eksperymenty brzmieniowe, zabawa formą i szokowanie pomysłami jest ich chlebem powszednim. Tak jest i w tym przypadku. Myślę że tym razem chodziło o zwrócenie uwagi na sprawy ważniejsze niż tylko piosenki. Warto skupić się na przesłaniu nagrani i posłuchać go jeszcze raz.

Warto jeszcze dodać, że właściwie Benjamin Clementine może się nawet nie znaleźć jako gość na nowym krążku. To może być kawałek udostępniony najzwyczajniej z okazji zaprzysiężenia Donalda Trumpa, nie mający wiele wspólnego z tym co nas czeka za jakiś czas. Teraz pojawia się pytanie za jaki? Miejmy nadzieje, że prędko usłyszymy nowe dźwięki prosto od Damona Albarna i wielu innych muzyków, skupionych w tym projekcie.

Kończąc trochę humorystycznie, możemy być pewni, że nie jest to piosenka, do której tak namiętnie tańczyła żona rysownika, Jamiego Hewletta. Tak więc wciąż jest nadzieja na lepszą przyszłość 😉 i przeboje radiowe, które otrą łzy rozczarownych fanów.