Lucky Luke Dalton City recenzja

Lucky Luke: Dalton City – recenzja

Take me down to the Dalton City…

Lucky Luke Dalton City recenzja

Po Jednorękim bandycie, Łowcy nagród i Jesse Jamesie ja i k-pax bez granic zanurzyliśmy się w zabawnym świecie Lucky Luke’a.

Kolejny numer Lucky Luke’a, Dalton City, zabiera na początku czytelników do Fenton Town w stanie Teksas. Założycielem tego zniesławionego miasteczka dla kryminalistów jest Dean Fenton, sprytny bandzior. Jego „dzieło” stało się oazą dla łotrów każdego rodzaju. Wszyscy szeryfowie, którzy próbowali sprawować porządek na miejscu, wracali do swoich rodzin w trumnach.

Na horyzoncie Fenton Town pojawia się samotny jeździec, Lucky Luke, który bez większych problemów wypędza łachudrów ze swojej nory. Legenda o pięknym kawałku ziemi dla zbrodniarzy niesie się jednak aż do więzienia, w którym przebywa gang Daltonów. Joe Dalton postanawia za wszelką cenę stworzyć swoje własne miasto, Dalton City.

Akcja w Dalton City prowadzona jest wartko i bardzo pomysłowo. Lucky Luke, który będzie starał się zająć miastem Daltonów, nie przystępuje do tego z rewolwerem w ręku. Bohater prowadzi intrygę pełną zabawnych zdarzeń.

Lwia część komiksu jest oczywiście poświęcona Daltonom. Podczas mojej kilkuletniej przerwy od postaci Lucky Luke’a zapomniałem już, jaka z nich jest interesująca gromadka. Charakterystyczną cechą czterech braci jest to, że każdy z nich ma dokładnie taką samą twarz, ale każdy kolejny jest wyższy i mniej inteligentny od poprzedniego.

Joe Dalton jest najniższym i najmądrzejszym z braci. Czyni to z niego przywódcę szajki. Z całego serca nienawidzi Lucky Luke’a i za wszelką cenę stara się na nim mścić.

William i Jack to środkowi bracia, którzy najczęściej uspokajają Joe i Averella, o którym za chwilę. Co ciekawe, przez błędy w ciągłości fabularnej Goscinnego, obie postaci są często mylone i nazywane inaczej. Dla przykładu w omawianym Dalton City William jest wyższy niż Jack, ale w innych komiksach często się to zmienia.

Averell jest moim ulubionym Daltonem. Jest najwyższym, co czyni go też najgłupszym z rodzeństwa. Niespecjalnie zainteresowany w działalność kryminalną, raczej po prostu podąża za swoimi braćmi. Coś co bardzo spodobało mi się w Dalton City to fakt, że Averell bardzo chciałby zostać kucharzem. Gotuje raczej średnio, wykorzystując do swoich dań na przykład mydło. Mimo to chętnie poznaje opinię innych ludzi o przyrządzanym przez siebie jedzeniu, chociaż że nienawidzi słyszeć słów krytyki. Zwykle jest raczej spokojny, choć często nie bez powodu potrafi być rozwścieczony przez swojego najniższego brata.

Kłótnie między Joe i Averellem potęgują mój pozytywny odbiór Dalton City. Seria zabawnych zdarzeń sprawia, że po prostu nie można przestać się śmiać z tej dwójki.

Rysunki Morissa znów stoją na wysokim poziomie, idealnie wpasowując się w klimat historii. Użyte kolory sprawiają, że dokładnie wiemy, co znajduje się na pierwszym planie.

Dalton City to kolejna wesoła historia autorstwa legend komiksu, Morrisa oraz Goscinnego. Żartobliwy scenariusz połączony z pełnymi detali ilustracjami to zdecydowanie coś, czym charakteryzują się opowieści o Lucky Luke’u. Dalton City jest idealnym pomysłem na poprawę humoru 🙂

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji :)