logan recenzja

Logan – to nie jest typowy film superbohaterski [recenzja]

Jak w godny sposób zakończyć niesamowitą historię Wolverine’a? Jak oddać hołd Hughowi Jackmanowi i Patrickowi Stewartowi? Tworząc najlepszy film na podstawie komiksów, jaki kiedykolwiek widziałem.

Logan recenzja

Wiecie, jak wygląda większość filmów o superbohaterach, prawda? Najpierw poznajemy herosa. Później poznajemy jego przeciwnika, którego bohater ma powstrzymać. Zwykle nie uświadczymy w obrazach na kanwach historii obrazkowych skomplikowanej fabuły, ani złożonych postaci. Filmy na licencji Marvela mają nas po prostu bawić.

Reżyser Logana, James Mangold, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Studio Fox po sukcesie Deadpoola zgodziło się, by ostatni film o Wolverinie był tworzony z myślą dla dorosłych. Dzięki temu posunięciu, Logan rzeczywiście oddziałuje na widza.

Tak jak większość superbohaterskich historii można przygotowywać z myślą o oznaczeniu PG-13, tak istnieją komiksowe postaci, których odbiór musi być dojrzalszy. Tak właśnie jest z Wolverinem.

Akcja filmu dzieje się w roku 2029. Na świecie nie ma już miejsca dla Mutantów.

Ostatnimi z nich są Logan, który zaczął się starzeć i utracił moc regeneracji oraz 90-letni Profesor X. Obaj wyruszą w podróż z młodą dziewczyną, Laurą, która wykazuje podobne zdolności, co Wolverine.

Do kina możecie przygotować chusteczki do ocierania łez, bo film potrafi naprawdę mocno wzruszyć.

Logan to nie kolejny, zwyczajny film o X-Menach. To  film, który w przepiękny i zarazem przygnębiający sposób doprowadzi pewną historię do końca.

Jesteśmy świadkami upadku bohaterów. Starszy Logan próbuje wyniszczyć swój organizm, bo przez dziesiątki lat swojego długiego życia, znienawidził samego siebie. Z drugiej strony mamy Profesora X. Patrick Stewart już nie gra dostojnego nauczyciela szkoły dla Mutantów. Okazuje się, że najpotężniejszy umysł na świecie zwyczajnie choruje. Jest niedołężnym starcem, potrzebującym pomocy innych.

Mangold nagrał ten film nie w typowy, blockbusterowy sposób. Świetnie wyreżyserowane sceny walki są tu tylko pretekstem, bo cała oś fabularna opiera się na relacjach trójki głównych bohaterów – Logana, Xaviera oraz Laury. To niesamowite, jaki kunszt pokazali aktorzy, wcielający się w ich rolę. Jackman wspiął się na swoje wyżyny aktorskie, serwując nam niezwykle przejmujący występ. Stewart pokazał nam zupełnie inną stronę Profesora X. Młoda Dafne Keen również spisała się na medal.

W zasadzie w filmie nie do końca można nakreślić antagonistę. Oczywiście mamy tu do czynienia z pewną bandą zbirów, ale… w każdego z bohaterów uderza to inaczej. Laura, z pewnych powodów, nienawidzi tych ludzi. Źli nie ścigają w tym obrazie Logana, a Laurę. To jest też wspaniałość tego filmu – nie mogę sobie przypomnieć adaptacji superbohaterskiej, w której stricte główny bohater nie ma określonego przeciwnika, tylko wplątuje się w jakąś aferę.

Przejdźmy teraz do tzw. Rated R, czyli oceny Logana jako filmu dla dorosłych. Gdy rozpoczął się film i w pierwszej scenie Wolverine zaczął klnąć, by po chwili wypuścić swoje ostrza i brutalnie rozprawić się z adwersarzami… no cóż. Wtedy spełnił się mój geekowski sen. Ujrzałem to, co chciałem – prawdziwego Wolverine’a z krwi i kości.

Mogę bez ogródek stwierdzić, że Logan to najbrutalniejszy film, jaki kiedykolwiek widziałem. To nie jest przerysowana przemoc, jak u Tarantino, ani udawana jak w innych filmach Marvela. Ten obraz wchodzi na zupełnie inny, realistyczny poziom.

Nie jest tajemnicą, że Laura posiada podobne pazury do tych Logana. I co najbardziej mnie zdziwiło? Że w scenach walki, to nie Wolverine walczył najbardziej agresywnie… To właśnie ta dziewczynka. Odczułem prawdziwą brutalność tego obrazu, gdy małe dziecko bez wzruszenia rzuciło odciętą głowę swojego przeciwnika, by przeturlała się po ziemi. Pierwotna przemoc w wykonaniu dziecka uderza dużo mocniej.

Jednak to wszystko wpisuje się w historię i potęguje nasz odbiór dzieła. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak ten film straciłby w przekazie, gdyby nie został oceniony jako obraz dla dorosłych.

Logan nie jest dziełem na poziomie zwyczajnych blockbusterów. Już prędzej porównałbym ostatni rozdział historii Wolverine’a do trylogii o Batmanie Nolana. Zaryzykuje jednak kontrowersyjnym stwierdzeniem, że Logan jest lepszy.

W klimat filmu idealnie wpasowuje się przygnębiająca, delikatna muzyka, wyjęta żywcem z gry The Last of Us. Przesłuchanie soundtracku Logana tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dźwięki skomponowane do tego dzieła nadają kopa całej reszcie.

Logan to, zwyczajnymi słowami, doświadczenie, które po prostu trzeba przeżyć.

X