Kensington i UFLy w Warszawie. Fantastyczny koncert.

Jeszcze kilka miesięcy nazwę Kensington i UFLy znali nieliczni. Od kilku tygodni, dzięki MUZO.FM All For Nothing i Surrender wbiło się w uszy tysięcy słuchaczy. Wkrótce będzie o nich jeszcze głośniej.

Wieczór w Warszawie, gdzieś w centrum. Hard Rock Cafe czyli miejsce, gdzie można zagrać do kotleta :). Spora ilość osób, które właśnie przyszły coś zjeść i napakować swoje garnitury rock’n’rollem. Systematycznie, powoli do środka wsącza się tłum zupełnie innych osób. To Ci, którzy świadomie wybrali to miejsce na zgoła inną ucztę…

Dawno dawno temu, w odległej, zapomnianej galaktyce, dostałem pewnego wieczoru informacje: Cześć słucham twojego programu w necie z Holandii, jest tutaj zespół, który powinien ci się spodobać. Posłuchałem Kensington i zacząłem grać dźwięki z płyty Vultures. Najbardziej chyba Home Again, który był nowym singlem, dołączonym do europejskiego wznowienia albumu.

121q2Pewnego obrzydliwie śnieżnego dnia otrzymałem email, z załączoną empetrójką, prosto z Poznania. Kawałek był tak bezczelnie, zimowo piękny, że zagrałem z marszu w Wigilijnym programie. Eclipse doskonale wpisało się w tamten wieczór i pozostał ze mną na długo.

Czas płynie. Jesteśmy w nowym miejscu. Właśnie startujemy z MUZO.FM dzwoni Seemoon. UFLy wydają płytę, Love Smugglers …wreszcie! Patronat? Czemu nie!

Mój osobisty sklep puka do mnie. Ci kolesie z Holandii wydali nowy krążek. Słucham… i ja już wiem, że muszę tym zarazić reszte ekipy. Gram u siebie w Happy Noise, gram w ciągu dnia przy biurku… zaraza działa :).

– Cześć Bisior. – To Seemoon na telefonie. – Dzięki za granie Surrender. Jedziemy na trzy koncerty do Holandii na zaproszenie takiego zespołu…
– Kensington …
– … dokładnie…
– Gramy ich …
– Przecież słyszę. W styczniu oni przyjeżdżają do nas…
– … to może zrobimy coś wspólnie przy promocji …

uflyCzwartek. Jak szybko nadleciał. Eloi i Casper pojawiają się w naszym słonecznym wieżowcu. Gadamy, gadamy, wpada Anna, zaparzam herbatkę. Kto słodzi? Eloi … ile … jedną … więc sypię jedną, z pięknej wazy… zaczyna się wywiad. Anna tradycyjnie dociska pytaniami. Tym razem jadowy ząb zamieniła, na nieskalany atrybut uśmiechu. Nie wiedzieć czemu.

Coś się chyba stało. Wpadam do pokoju nagrań… tak słodziłem jedną, tak jak chciałeś… jaka sól … w herbacie? Daj spokój … robię następną. Rzeczywiście sól. Cholera nie używam cukru od wieków. Kto by pomyślał, że u nas w barokowej cukiernicy jest sól, a cukier w w zwykłej szklance. Błąd naprawiony. Na szczęście Casper nie słodzi.

Wywiad przebiega bez zakłóceń. Wpada Seemoon sprawdzić czy wszystko OK, przy okazji przynosi prezenty. My z Anną rewanżujemy się naszymi koszulkami.

Kamery, światła, zamieszanie. Na szczęście dla Idalii, Kondzia i Marcina to powoli koncertowa normalność Halo Muzo. Wszystko dopięte na ostatni guzik, szybka próba dźwięku i startujemy. Eloi cały czas uskarża się na kaszel i ból gardła. Ratujemy go lekarstwami. All For Nothing pojawia się na antenie, na dwie gitary i dwa wokale. Więcej niestety nie dadzą rady zagrać. Trzeba oszczędzać głos na dzisiejszy koncert.

Wreszcie pojawiam się w klubie. Sporo znajomych twarzy na widowni. Zaczyna UFLy. Przepiękne dźwięki wypełniają wnętrze, wypychając zapach smażonych potraw. Głos Marcina góruje nad wszystkim, a gitara Seemoona dodaje smaku i lekkiej drapieżności kawałkom znanym z Love Smugglers, najnowszego albumu grupy. Jest wspomnienie zimowe przy Eclipse, oj policzki pieką… dzięki. Wszystko brzmi pięknie i nawet nie wiem jak szybko przemknęło przez uszy te kilkadziesiąt minut.

kensington

Po przerwie na scenę wskakują oni. Kensington. Tu nie będzie miękkiej gry. Zaczynają z kopyta od All For Nothing. Zedrzeć gardło na pierwszym numerze, to dla mnie nowy wyczyn. Eloi, Casper, Niles i Jan przeskakują między płytami. To nic, że dla części publiczności to zupełnie nowe piosenki. Ekipa Kensington emanuje zdumiewającą energią, a kawałki mają taką moc, że po chwili sala szaleje, podskakując rytmicznie. Jest nauka śpiewu i czas na syrop dla Eloia. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam czasu zebrać myśli. Kawałek goni kawałek, a każdy brzmi wybornie.

Wszyscy zadowoleni i spoceni. Jedynie pewien garniturowiec narzeka, że nie może w spokoju zjeść. Jego żale giną w tłumie podekscytowanych głosów…

… to był genialnie dobry koncert, który zostanie w uszach na długo