kensington control, Muzofest 2017

Kensington Control – jest dobrze.

Mistrzowie masywnych, epickich i chóralnych refrenów powrócili z nowym albumem Control. Płyta przynosi jedenaście kawałków, od których nie będziecie się mogli uwolnić.

Od czasu ukazania się poprzedniej płyty Rivals Kensington stał się zespołem doskonale rozpoznawalnym w naszym kraju. Przebojowe single All For Nothing, Streets czy Riddles doskonale radziły sobie na radiowych playlistach. Grupa odwiedziła już kilkukrotnie Polskę i przekonała do siebie koncertową publiczność. Zresztą na żywo prezentują się równie doskonale, co w studio.

Można odnieść wrażenie, że Eloi i ekipa znaleźli magiczny przepis tworzenia hitów. Praktycznie każda piosenka nadaje się na przebojowego singla. Melodie same rozpychają się w naszych uszach, a smakowite produkcje podkręcają tylko doznania muzyczne.

Po wydaniu trzech albumów ich pozycja na lokalnym rynku jest już tak mocna, że grupa na najnowszym krążku zdecydowała się na odrobinę eksperymentów. Control to już nie tylko zbiór zarywających nogę, dynamicznych kompozycji. Muzycy serwują nam podróż nieco mroczniejszą niż do tej pory i to zarówno w warstwie tekstowej, jak i brzmieniowej.

Kensington Control

Odważniej korzystają z elektroniki, która wzbogaca dotychczasowy styl. Nadal dominują doskonale nagrane i zaaranżowane partie wokalne, masywne, chóralne refreny. Głos Eloia jest mocny i sugestywny, potrafi wciąż magicznie zaczarować słuchacza.

Generalnie płytę można podzielić niejako na dwie części. Pierwszą zbliżoną do poprzednich dokonań, znanych z albumów Rivals i Vultures. Począwszy od pierwszego singla Do I Ever, poprzez Fiji i Bridges. Nagrania te można nazwać klasycznymi kensingtonowymi pop-rockowymi petardami. Jest też druga strona muzycznego medalu pod szyldem Control. Bardziej rozbudowana, nieco tajemnicza i nie tak oczywista.

Slicer, jeden z moich ulubionych kawałków na płycie, jest pomostem brzmieniowym, bogatym w elektroniczne zagrywki, zapowiada więcej mocy, która nadciąga z pierwszymi dźwiękami Regret. Mocne syntetyczne basy i marszowy rytm dodają mrocznego posmaku temu nagraniu. All Before You urzeka rozbudowaną, pozorną pauzą, z charakterystycznymi chóralnymi zaśpiewami i wybucha w finale ferią gitarowych riffów.

Przepiękne Sorry, to smakowita podróż do melancholijnego, delikatnego i rozedrganego emocjami początku, który narasta niczym wielka muzyczna fala, unosząc nas ze sobą i dostarczając cudownych „ciar” na całym ciele. Teledysk zrealizowany do tego utwory jest genialnym odbiciem i uzupełnieniem muzycznych doznań.

Można powiedzieć, że podobnie wygląda struktura tytułowego Control, z perkusyjnym pasażem w środku i rozbudowanym brzmieniowo finałem, przywodzącym smak znany z progresywnych suit. Na koniec jeden z najbardziej przejmujących kawałków na płycie Storms, który smakuje podobnie do WALLS, znanego z ostatniej płyty Kings Of Leon.

Wreszcie finał w postaci St. Helena. Mocny, mroczny i przejmujący utwór, w którym gitarowe riffy, współgrają z elektronicznymi efektami potęgując doznania. Kawałek brzmi niczym temat muzyczny, kończący trzymający w napięciu thriller, który dźwięczy w uszach jeszcze bardzo długo po wyjściu z kinowej sali.

Kensington umiejętnie wykorzystali dobrze sprawdzający się do tej pory muzyczny przepis na hity. Wszystkie piosenki urzekają swoimi refrenami, wciągają w magiczny świat dźwięków wykreowany przez ekipę z Utrechtu. Muzycy potrafili dodać  jednak kilka nowych elementów, które sprawiają, że album staje się bardziej zróżnicowany stylistycznie i za każdym razem zaprasza nas do nowej muzycznej podróży.

kensington-control

Kensington – Control

Do I Ever
Fiji
Slicer
Regret
All Before You
Sorry
Control
Rely On
Bridges
Storms
St. Helena

 

 

Grupa Kensington wystąpiła na MUZOFEST 2017, obok Daria Zawiałow, Sorry Boys i Krzysztof Zalewski. Przeczytaj naszą recenzję płyty Krzysztofa Zalewskiego.

Krzysztof Zalewski – Złoto, czyli światowo po polsku.